Zastawa stołowa zatrzymana
Naczynia miały trafić w ręce CBA jeszcze w 2017 roku. Wówczas agenci weszli do mieszkań polityka w Koszalinie i Warszawie. Zabrano porcelanę, gdyż funkcjonariusze CBA podejrzewali, że mogła być formą łapówki, jaką otrzymał polityk.
W kartonach wywieziono kilkadziesiąt sztuk talerzy, filiżanek, półmisków, dzbanków, wazę, a także solniczkę i cukierniczkę. Jednak po jakimś czasie śledczy uznali, że porcelana nie ma żadnego znaczenia w sprawie. Poinformowali Stanisława Gawłowskiego, że swoją własność może odebrać w siedzibie wrocławskiego CBA. Na to jednak polityk się nie zgodził.
Chciał, by oddali zastawę tam, skąd ją wzięli
Zdaniem Gawłowskiego służby powinny zastawę odwieźć tam, skąd ją zabrały. Obie strony nie mogły dojść do porozumienia, aż w końcu śledczy zawnioskowali, by zastawa została złożona w sądowym depozycie. Sąd w Koszalinie uznał, że byłoby to możliwe, gdyby właściciel naczyń nie był znany. A tak w tym przypadku nie jest. Dlatego przyznał rację Stanisławowi Gawłowskiemu.
Stanisław Gawłowski poprzez zwykłą, techniczną czynność odebrania przedmiotów, o które sam zresztą wnosił, dąży do publicznego upokorzenia przybyłych funkcjonariuszy organów państwowych, jakimi są funkcjonariusze CBA, czy też policji. Stanisław Gawłowski w sposób instrumentalny sięga po swoje uprawnienia po to, aby w trakcie czynności technicznej móc komentować zachowania przybyłych funkcjonariuszy publicznych — napisał w apelacji Witold Grdeń z zachodniopomorskiej jednostki Prokuratury Krajowej.
Te słowa jednak nie przekonały sądu w Koszalinie i wyrok się uprawomocnił. Stanisław Gawłowski przyznał w rozmowie z Onetem, że na ten "wyjątkowy moment" chce zaprosić dziennikarzy.
To będzie powrót talerzy z niewoli pisowskiej - stwierdza polityk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.