Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski | 
aktualizacja 

Charków zagrożony. Pułkownik wskazuje, kiedy może ruszyć ofensywa

Charków to drugie co do wielkości miasto Ukrainy. Dotąd działania wojenne były od niego możliwie odsunięte. Teraz pojawiają się komentarze, że Rosjanie mogą dążyć do zdobycia miasta. Polscy wojskowi mają co do tego wątpliwości, ale przestrzegają przed lekceważeniem działań Rosjan.

Charków zagrożony. Pułkownik wskazuje, kiedy może ruszyć ofensywa
Ukraiński policjant koordynujący działania ewakuacyjne w Wołczańsku, w regionie charkowskim (PAP, PAP/EPA/GEORGE IVANCHENKO)

Nad Charkowem wisi poważne zagrożenie. Rosjanie zgromadzili w regionie drugiego największego miasta Ukrainy około 50 tys. żołnierzy, wraz z zapleczem logistycznym. To za mało, by zdobywać miasto, ale w sam raz, by prowadzić działania nękające i wiążące ukraińską obronę.

Ukraińcy widzą, co się dzieje i reagują. Rozpoczęto ewakuację przygranicznego miasta Wołczańsk. Jest ono pod stałym ostrzałem Rosjan, a jego obrońcy byli zaskoczeni tym, jak łatwo rosyjskie wojska przekroczyły granicę. I to zdecydowanie nie jest dobra wiadomość. Jeden z ukraińskich dowódców twierdził nawet, że "nie było żadnych fortyfikacji, nawet min". Może to być bardzo poważny problem dla ukraińskiej armii.

Z czym mamy zatem do czynienia? W ocenie wojskowych ekspertów — z przygotowaniem terenu do większego ataku lub "włamaniem".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Poranne pasmo Wirtualnej Polski, wydanie 18.04

O "włamaniu" mówi o2.pl ekspert w zakresie planowania operacyjnego NATO, komandor Wiesław Goździewicz. Jego zdaniem "włamanie" jest miejscami dość głębokie, sięgające nawet do 25 km w głąb terytorium Ukrainy. Czym jest "włamanie"? Wojskowi rozumieją pod tym terminem likwidację punktów oporu na przednim skraju obrony przeciwnika i wejście w głąb ugrupowania obronnego.

To nie jest otwarcie kolejnego kierunku operacyjnego, na to Rosjanie zgromadzili zbyt małe siły. Raczej nie chodzi też o zdobycie Charkowa - rozpoczyna Goździewicz.

Ocenia on, że jest kilka celów rozpoczęcia działań w obwodzie charkowskim. Goździewicz wymienia trzy, jego zdaniem najważniejsze. Po pierwsze: związanie ukraińskich rezerw tak, by nie zostały one przerzucone na doniecki i ługański odcinki frontu. Po drugie (jak domniema): odciążenie odcinków donieckiego i ługańskiego, jeśli potwierdzą się doniesienia o przerzucaniu niektórych jednostek ukraińskich stamtąd na północ. I po trzecie: wymuszenie odsunięcia ukraińskiej artylerii rakietowej od granicy, aby uniemożliwić jej ostrzeliwanie Biełgorodu.

Z relacji uczestników walk w tym rejonie wynika, że są to głównie tzw. setne brygady. Goździewicz tłumaczy, że są to dotychczasowe jednostki Obrony Terytorialnej dozbrojone w cięższy sprzęt i przekształcone w jednostki zmechanizowane. Wspomagają je operatorzy pododdziałów specjalnych GUR i funkcjonariuszy straży granicznej.

Pojawia się też duży znak zapytania o jakość pracy ukraińskiego wywiadu. Bo doniesienia o koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z obwodami charkowskim i sumskim pojawiały się już od kilku miesięcy. Rzecznik ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) początkowo twierdził, że plany rosyjskiego ataku są znane, dzięki czemu trwa skuteczna obrona - mówi dalej oficer.

Tymczasem atak Rosjan okazał się zaskoczeniem, a obrona dość szybko się posypała. Zapowiadane w październiku przez prezydenta Zełenskiego rozpoczęcie budowy fortyfikacji na ukraińskich pozycjach w obwodzie charkowskim wyszło mizernie. Relacje niektórych obrońców, jak przekonuje komandor, mówią wprost, że fortyfikacje to fikcja i nie położono nawet pól minowych. Z analiz dotyczących środków rzekomo przeznaczonych na budowę fortyfikacji wynikało, iż realne nakłady finansowe rozpoczęły się dopiero na przełomie lutego i marca bieżącego roku.

Skąd rosyjski atak? Goździewicz przekonuje, że faktycznymi celami operacyjnymi Rosji na najbliższe tygodnie jest zajęcie całości obwodu donieckiego przed otrzymaniem przez Ukrainę zasadniczej części sojuszniczego wsparcia materiałowego i sprzętowego. A także wypracowanie korzystniejszych pozycji do obrony przed zapowiadaną ukraińską kontrofensywą, ewentualnie wypchnięcie wojsk ukraińskich z jedynych istniejących linii obronnych na Zaporożu i zmuszenie ich do wycofania na zachód.

Ofensywa tak - ale w przyszłym roku?

W podobnym tonie wypowiada się także komentator spraw wojskowych, płk Piotr Lewandowski. W rozmowie z o2.pl przekonuje jednak, że trzeba jasno wyartykułować, że to, co dzieje się na charkowszczyźnie, to nie "działania pozoracyjne". Rosjanie zgromadzili tam zbyt wielu żołnierzy.

Mówienie o zgromadzeniu 50 tys. żołnierzy ze sprawną logistyką i szerokim zapleczem wojskowym - jako o działaniach pozoracyjnych czy mylących to nieporozumienie. To nie ta skala! Pozoracji przy pomocy 50 tys. żołnierzy można by było dokonywać, gdyby w ramach realnego uderzenia atakujący chciał rzucić do walki 500 tys. żołnierzy. Jeśli ktoś odnosi to do rajdowych działań ukraińskich na kierunku biełgorodzkim, to zwyczajnie się myli - mówi płk Lewandowski.

Lewandowski tłumaczy, że 50 tys. żołnierzy to naprawdę poważne siły. Nie zostały one jednak - jak podkreśla - rzucone do zdobywania Charkowa. Aby próbować zdobywać miasto tej wielkości, potrzebne byłyby siły trzy albo nawet czterokrotnie większe.

To, co się dzieje, ma dwa główne cele: ukształtowanie linii frontu przez Rosjan na potrzeby przyszłej ofensywy - teraz nie mają do tego, jak ocenia, niezbędnych sił - oraz wiązanie wojsk ukraińskich na tym kierunku. Celem dodatkowym jest rozpoznanie ukraińskich zdolności obronnych na tym obszarze.

Przede wszystkim jest to przygotowanie obszaru. Rosjanie rozpoczęli je od silnego uderzenia artyleryjsko-rakietowego. Sądzę, że realną ofensywę na kierunku charkowskim rozpoczną w przyszłym roku - podsumowuje.

Ukraińcy muszą zatem bacznie obserwować rozwój działań oraz żonglować szczupłymi siłami i zasobami. Jeśli tego nie zrobią, mogą odkryć któryś z kierunków przed atakującymi Rosjanami. A ci prawdopodobnie wykorzystają to bezpardonowo. Wtedy, sytuacja z trudnej stanie się fatalna.

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
Nie żyje prokremlowski propagandysta. Sam zgłosił się do służby
Zmiany w rosyjskiej armii. Generał zgrupowania "Południe" zdymisjonowany
Tak skakali Polacy w Lillehammer. Wyniki nasuwają wnioski
Brutalnie pobili dwie osoby w Skorzęcinie. Policja publikuje ich wizerunki
Dotarli do sąsiadów Karola Nawrockiego. Tak o nim mówią na osiedlu
Listy egzekucyjne Rosji. Ukraińscy nauczyciele i duchowni wśród celów
Opolskie: w bazach ZUS coraz mniej Ukraińców. Przybywa natomiast Kolumbijczyków
ISW: rosyjski atak Oriesznikiem miał przestraszyć Zachód i Ukrainę
Nie będzie szybkiej kolei na linii Poznań-Berlin? "Niemcy nie są zainteresowani"
14-letnia Natalia nie żyje. Żałoba po tragicznym wypadku w Parszowie
Ponad połowa Polaków w ostatnich latach odwiedziła jarmark świąteczny
Auto wpadło do rzeki. Dwulatka i mężczyźni w środku. Horror w Starachowicach
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić