Tragiczny zbieg okoliczności był przyczyną wypadku, do jakiego doszło w południowo-zachodnich Niemczech. 62-letni rowerzysta w czwartkowe popołudnie postanowił rozbić namiot w lesie u stóp słynnego zamku Hohenzollernów w mieście Hechingen (Badenia-Wirtembergia). Prawdopodobnie zdecydował się na ten krok, chcąc schronić się przed nadciągającymi opadami deszczu.
Czytaj także: Poszedł na grzyby. Nagle go zobaczył. Chwycił za telefon
Krótko po rozbiciu obozu nad okolicami przetoczyła się potężna burza. Według danych służb meteorologicznych, w okolicach Jeziora Bodeńskiego zanotowano opad nawet 40 litrów deszczu na metr kwadratowy, a także huraganowe porywy o prędkości sięgającej 144 km/h.
Czytaj także: Matka ukryła niemowlę w zaroślach. Dramat w Sosnowcu
Silne porywy spowodowały tragedię
Ten silny, porywisty wiatr, złamał jedno z drzew stojących nieopodal namiotu rozstawionego przez 62-latka. Jedna z gałęzi spadła wprost na schronienie pechowego rowerzysty.
Do makabrycznego odkrycia doszło dzisiejszego poranka. Kobieta przechodząca nieopodal zauważyła zniszczony namiot. Po jego otworzeniu zobaczyła zwłoki mężczyzny. Przybyłym na miejsce służbom pozostało jedynie stwierdzić zgon 62-latka.
Czytaj także: To nie żart, sarny szczekają. Sami zobaczcie
Ta historia pokazuje, że schronienie w lesie podczas szalejącej burzy to bardzo niebezpieczny pomysł, który może skończyć się bardzo tragicznie. Gdy zagraża nam nadciągająca burza, zdecydowanie powinniśmy poszukać miejsca, które będzie w stanie wytrzymać nagłe podmuchy wiatru, a także w skuteczny sposób uchroni nas przed wyładowaniami elektrycznymi.