Sytuacja miała miejsce w listopadzie tego roku. Pod Szpitalem dla Kobiet w Liveroolu w taksówce wybuchła bomba domowej roboty. Kierowca pojazdu ledwo uszedł z życiem, a napastnik zmarł na miejscu. Emad Al Swealmeen planował zamach od wielu miesięcy i chciał, by zginęło jak najwięcej osób. Traf chciał, że zginął tylko on.
Po miesiącu od tego dramatycznego zdarzenia taksówkarz złożył zeznania, które opublikowało "Independent". Koroner przekazał mediom, jak udało się przeżyć kierowcy Davidowi Perremu.
Opisał naciskanie hamulców i powolne zatrzymanie. Gdy pojazd zatrzymał się, nagle poczuł, jakby inny wóz uderzył w tył samochodu. Powiedział, że został rzucony do przodu i stracił przytomność na kilka sekund - mówi cytowany przez "Independent" starszy koroner Andre Rebello.
Widział dym i zapach palącego się plastiku oraz zapach płonącego ciała i pomyślał "Umrę, jeśli się nie wydostanę" - opisuje.
Taksówkarz ostatkiem sił pchnął drzwi, by się wydostać. Nie oglądał się za siebie, nie interesował się pasażerem. Do płonącego auta szybko podbiegła ochrona, pomogła kierowcy auta, który rzucił tylko "drań próbował mnie zdetonować".
Z relacji koronera dowiadujemy się też, że bomba powstawała miesiącami. Miała w środku ostre kawałki, które miały zadać rany lub śmierć jak największej ilości osób. Okazuje się, że do detonacji miało dojść w szpitalu, jednak coś poszło nie tak i wybuchła jeszcze w taksówce.
Jedną z rzeczy, która mnie uderzyła, było to, że ten samotny człowiek z rozbitej rodziny mógł zabić wielu, wielu niewinnych ludzi. Wydaje się, że nie było żadnej szansy, by przewidzieć jego plany - mówi Andre Rebello dodając, że Swealmeen nie był nigdy monitorowany przez policję ani nie popełniał wcześniej żadnych wykroczeń.