Kilka lat temu w parku dzikiej przyrody Xixiakou w mieście Rongcheng w Chinach doszło do przerażającego wypadku.
Biznesmen Jia Lijun wybrał się tam na wycieczkę. Mężczyzna podczas wędrówki po zoo zachwycał się możliwością bliskich spotkań z dzikimi zwierzakami, o czym na bieżąco informował znajomych. Wysyłał im wiele zdjęć i filmów.
W pewnym momencie doszło do tragedii. Spokojny dotąd mors stracił cierpliwość. Miło to miejsce, gdy Jia Lijun postanowił zrobić sobie z nim selfie. Mężczyzna wówczas stanął tyłem do giganta, wyciągnął telefon i gdy chciał już pstryknąć kolejną fotkę, półtoratonowe zwierzę wciągnęło go do wody.
Czytaj więcej: Tragiczny sylwester. Padło aż trzech podopiecznych
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Widząc, co się dzieje, opiekun morsów Duan, natychmiast podbiegł do miejsca, gdzie zwierze atakowało biznesmena. Początkowo mężczyzna próbował wydostać odwiedzającego zoo za pomocą kijów bambusowych, które mu podawał.
Jednak to nie przyniosło żadnych rezultatów, dlatego wskoczył do wody i tam próbował okiełznać morsa.
Mimo iż Duan był świetnym pływakiem, a zwierzęciem opiekował się od dziesięciu lat, został utopiony przez rozjuszonego stwora. Gość zoo również nie przeżył.
Czytaj także: Zwierzęcy uciekinier wciąż nieuchwytny! "Pędziwiatr" uchwycony okiem kamery na Dolnym Śląsku
Wyrok sądu
W Chinach właśnie zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd uznał zoo za winne tragedii, argumentując, że nie zostały dostatecznie zabezpieczone wybiegi dla zwierząt.
Wyrok nakłada na instytucję obowiązek zapłacenia rodzinie zmarłego około pół miliona złotych.
Źródło: o2.pl, dailymail.co.uk, Super Express