Apostazja jest formalnym aktem porzucenia wiary i wypisania się z Kościoła katolickiego. Osoba, która jej dokona, zostaje objęta automatycznie ekskomuniką. Nie może w związku z tym być świadkiem na ślubie bądź chrzcie. Nie ma również prawa do pogrzebu kościelnego.
Aby zostać apostatą, należy spełnić pewne wymogi formalne. Musi pozyskać akt chrztu świętego (chyba, że osoba składa wniosek o apostazję w tej samej parafii, gdzie udzielano jej chrztu). Następnie osoba, która chce dokonać apostazji, udaje się do swojej parafii z wnioskiem zawierającym dane personalne, jednoznaczne wyrażenie woli zerwania więzi z kościołem oraz oświadczeniem, iż decyzja została podjęta samodzielnie. Wniosek musi być też własnoręcznie podpisany.
Czytaj także: Liczby nie kłamią. Cios w Kościół
Duchowny, na ręce którego składany jest dokument, weryfikuje dane. Może także podjąć próbę odwiedzenia osoby od zamiaru apostazji. Jeśli się to nie uda, apostata musi podpisać trzy egzemplarze deklaracji wystąpienia z Kościoła. Jedna z nich jest wysyłana do kurii. Na jej polecenie proboszcz dokonuje wpisu w Księdze Chrztu o wystąpieniu danej osoby z Kościoła.
Co ważne, apostazja nie jest nieodwracalna. Apostata może złożyć wniosek o ponowne wstąpienie do kościoła. Trzeba jednak wówczas podać powód, dla którego dokonano apostazji.
Debata o zrywaniu relacji z kościołem w Polsce pojawiła się, kiedy Dawid Podsiadło w jednym z wywiadów przyznał, że rozważa złożenie wniosku o apostazję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chciała wypisać się z kościoła. Rekcja księdza
"Gazeta Wyborcza" opisuje historię pani Agaty. Kobieta pochodzi z Podkarpacia. Urodziła się w katolickiej rodzinie. Jak sama przyznaje, od dziecka nie rozumiała nauki kościoła. Słowa duchownych zupełnie do niej nie docierały. Kobieta wyjechała na studia do Anglii, a obecnie pracuje we Francji - państwie, które zgodnie z przyjętym prawem jest całkowicie świeckie.
Czytaj również: Chciała dokonać apostazji. Tym straszył ją ksiądz
Pani Agata w rozmowie z "Wyborczą" przyznała, że monopolistyczna pozycja Kościoła katolickiego w Polsce, którą widać było doskonale podczas Strajku Kobiet, a także afery związane z działalnością duchownych, jakie wyszły w na jaw w ostatnich latach w Kanadzie i Francji, pomogły jej w podjęciu decyzji o apostazji. Kobieta udała się z wnioskiem do swojej parafii.
Kiedy ksiądz wreszcie przyszedł, nie chciał przyjąć mojej apostazji, bo stwierdził, że nie ma pewności, czy jestem z jego parafii, bo on mnie nie zna. Odpowiedziałam, że nie może mnie znać, bo nie chodzę do kościoła, ale jak chce, mogę pokazać dowód - opisuje kobieta.
Czytaj także: Abp Ryś o decyzji Podsiadły. "Nie do końca rozumiem"
Duchowny miał spojrzeć na dokumenty, a potem stwierdzić, że nie ma w nich wzmianki o pogrzebie katolickim. Pani Agata dopisała tę kwestię na formularzu. Wtedy proboszcz zaczął wypytywać kobietę o powód podjęcia decyzji o apostazji.
Powiedziałam mu, że uważam Kościół za organizację, która robi dużo zła. Zaczął dyskutować, że nie zgadza się z tym, że przez wieki Kościół zarobił więcej dobrego niż złego. Wtedy ja powiedziałam o pedofilii w Kościele, skandalach na całym świecie i o tym, że Kościół jako jako organizacja chroni pedofilów, ukrywa ich przed wymiarem sprawiedliwości, biskupi przenoszą księży do innych parafii - powiedziała "Wyborczej" kobieta.
Wtedy usłyszałam słowa, które mnie w całej tej rozmowie najbardziej zaszokowały. Proboszcz wyjaśnił mi, że pedofile są chronieni, bo wspólnota uważa ich za swoich członków, i gdybym w mojej rodzinie ktoś zrobił świństwo, też bym go ukrywała. Byłam w szoku, że coś takiego można otwarcie powiedzieć! - twierdzi rozmówczyni "GW".
Pani Agata była zdruzgotana słowami księdza. Powiedziała duchownemu, że gdyby w rodzinie miała pedofila, natychmiast powiadomiłaby policję. Kobieta uważa, że środowisko duchownych przyciąga osoby chcące krzywdzić dzieci. - Osoby, które mają takie skłonności, wiedzą, że będą miały łatwy dostęp do ofiar, a w razie czego mogą liczyć na wsparcie - dodała.
Kobieta powiedziała na koniec, że początkowo rodzina nie rozumiała jej decyzji, ale ostatecznie została ona zaaprobowana. - Poczułam się bardzo lekko. Byłam bardzo szczęśliwa. Minęły dwa lata i nie żałuję tego. Raczej tego, że nie zrobiłam tego wcześniej, że nie zajęłam się tym, choć mogłam - mówi kobieta o uczuciach, jakie jej towarzyszą po dokonaniu apostazji.