Umowa między byłą portugalską kolonią a Rosją pozwala na przyjmowanie rosyjskich samolotów i okrętów wojskowych. Obejmuje ona współpracę w szkoleniu sił zbrojnych, wykorzystaniu broni i sprzętu wojskowego, logistyce oraz wymianę doświadczeń w zwalczaniu ekstremizmu i terroryzmu.
Niektórzy politolodzy obawiają się, że porozumienie to może pogorszyć sytuację w regionie Zatoki Gwinejskiej, ponieważ zakłada udział afrykańskiego kraju w ćwiczeniach z armią rosyjską i przyjmowanie rosyjskiego sprzętu wojskowego.
Moskwa od dawna robi wszystko, by przejąć kontrolę nad Afryką i czerpać korzyści z jej bogatych zasobów. Przez lata specjalizowała się w tym najemnicza Grupa Wagnera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Umowa, która nie ma określonego czasu obowiązywania, oznacza de facto powrót wpływów rosyjskich na archipelag dawniej należący do Portugalii, który w 1975 roku ogłosił niepodległość, właśnie przy wydatnym wsparciu Moskwy.
Pojawia się również pytanie o bezpieczeństwo turystów. Wobec umowy rosyjsko-saotomańskiej podróż na archipelag absolutnie nie jest zalecana osobom, które mają na pieńku z Kremlem - mowa tu szczególnie o osobach, za którymi Rosja wydała list gończy.
Tymczasem, na stronie polskiego MSZ czytamy, w zakładce bezpieczeństwo, że "kraj uważany jest za bezpieczny i atrakcyjny turystycznie", choć niewykluczone, że może to się niebawem zmienić.
W związku z brakiem polskiej placówki, możliwość udzielenia bezpośredniej pomocy konsularnej obywatelom polskim może być ograniczona. Zgodnie z prawem UE, obywatele polscy przebywający w państwach trzecich (poza UE), w których nie ma polskiej placówki, uprawnieni są do pomocy dyplomatycznej i konsularnej państw członkowskich UE posiadających w danym kraju placówkę, na takich samych warunkach, na jakich państwa te pomagają swoim obywatelom - czytamy na stronie.
Czytaj również: Putin chce mianować "nowego prezydenta Ukrainy". Padło nazwisko