W ostatnich miesiącach wielu ważnych polityków i przedstawicieli wojska w Chinach zniknęło z życia publicznego. Nikt nie wie, co oficjalnie się z nimi dzieje. Agencja Reuters twierdzi, że może to mieć związek ze śledztwem dotyczącym korupcji. Wśród osób znajdujących się pod lupą śledczych ma być właśnie minister obrony Li Shangfu.
Chiński minister zapadł się pod ziemię. Winna korupcja?
- Nie mam pojęcia, co dzieje się z chińskim ministrem obrony. W ostateczności to wewnętrzna sprawa Pekinu. My jesteśmy w pełni przygotowani, aby zaangażować się w kontakty z chińskimi władzami, niezależnie od tego, kto sprawuje daną funkcję - tak na pytanie dziennikarzy dotyczące sytuacji w Chinach odpowiedział sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Po raz ostatni generał Li Shangfu był widziany publicznie 29 sierpnia. Tego dnia przemawiał na chińsko-afrykańskim forum pokoju i bezpieczeństwa. Również na stronie internetowej resortu obrony ostatnia wzmianka o jakiejkolwiek aktywności ministra datowana jest na 29 sierpnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do sprawy odniósł się też ambasador USA w Japonii Rahm Emmanuel. Dyplomata stwierdził w serwisie X (dawniej Twitter), że "źle się dzieje w państwie duńskim". Cytat z Szekspira i nawiązanie do "Hamleta" posłużyły mu do zobrazowania sytuacji w Państwie Środka.
Po pierwsze, ministra obrony Li Shangfu nie widziano i nie słyszano od trzech tygodni. Po drugie, nie pojawił się on podczas swojej podróży do Wietnamu. Jest też nieobecny podczas zaplanowanego spotkania z singapurskim szefem marynarki wojennej. Został umieszczony w areszcie domowym? Tam może robić się ciasno - napisał amerykański dyplomata.
Li Shangfu od 2018 roku jest objęty sankcjami Stanów Zjednoczonych. Ma to związek z transakcjami zbrojeniowymi pomiędzy Rosją a Chinami. Reuters twierdzi, że część z tych operacji mogła być źródłem korupcji w chińskiej armii.
Wcześniej w nieznanych okolicznościach pod ziemię zapadł się Qin Gangu, który niedawno stracił posadę ministra spraw zagranicznych.
Czytaj także: Pozbawili ją obywatelstwa. Wszystko przez Rosję