Przed kilkoma tygodniami prezydent Zełenski zdradził doniesienia ukraińskiego wywiadu, który wspominał o zacieśnianiu więzi i współpracy wojskowej między Rosją a Koreą Północną. Efektem ma być pojawienie się w najbliższym czasie na froncie w Ukrainie żołnierzy armii Kim Dzong Una, który w zamian za dołączenie do wojny ma otrzymać dostęp do najnowszej technologii.
Współpraca dyktatorów, choć była już znana, to jej obecna forma zaskoczyła opinię publiczną. Jak zdradził w rozmowie z "Faktem" politolog prof. Bogdan Góralczyk centrum tej współpracy nie jest Moskwa czy Pjongjang, ale Pekin. "Gdyby sprawa się rozwijała, Chiny są podmiotem, który mógłby proceder wykluczyć. Jeżeli to się będzie rozwijało, to znaczy, że jest przyzwolenie Chin"
Jednocześnie profesor zapytany o to, jak Chiny patrzą na zacieśnianie współpracy między Rosją a Koreą Północną, stwierdził, że są raczej pełni podejrzeń. Jednocześnie podkreślił, że tamtejsze władze milczą i będą milczały na ten temat, co zmusza do spekulacji na temat zdania Chin w tej sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chiny mogą zakończyć współpracę Rosji z Koreą Północną
Zdaniem uczonego, każde nietypowe i zdecydowane reakcje Moskwy w tej sprawie, mogą oznaczać interwencje Pekinu. Jednocześnie nie da się nie zauważyć, że wciągnięcie w konflikt Korei Północnej jest przeciwne działaniom Shin Pinga, który od dłuższego czasu nawołuje do deeskalacji konfliktu.
Wyraźnie widać, że i Indie, premier Narendra Modi, i Chiny, przywódca główny Shin Ping, rozmyślają nad tym, jak znaleźć jakieś rozwiązanie pokojowe, ale na razie konkretów nie ma — dodał w rozmowie z "Faktem" prof. Góralczyk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.