Nikt nie siedział w więzieniu za handel marihuaną tyle, co on. Richard DeLisi został skazany za to przestępstwo w latach 90. Po odsiedzeniu 32 lat za kratkami w końcu wychodzi na wolność.
Czytaj także: Lek na COVID-19 nie dla nich! Poważne ostrzeżenie
Podczas pobytu Richarda w więzieniu zmarli jego rodzice, żona i jedno z dzieci. Mężczyzna cieszy się, że w końcu będzie mógł spędzić czas z rodziną. Ma jeszcze dwójkę dzieci i pięcioro wnuków.
Jestem bardzo podekscytowany, że mogę przytulić moje dzieci i wnuki. Ominęło mnie tyle ważnych chwil w ich życiu... Nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę i stworzę nowe cenne wspomnienia ze wszystkimi. Jestem tak podekscytowany, że ten mroczny rozdział mojego życia wreszcie się skończył - mówi Richard DeLisi w rozmowie z Independent.
Sprawą Richarda zajęła się organizacja The Last Prisoner Project. Projekt walczył o uwolnienie więźniów odbywających wieloletnie wyroki przestępstwa związane z marihuaną, za którymi nie szły akty przemocy.
Na ten sam wyrok został skazany również brat Richarda, który współdziałał z nim w biznesie konopiami. Chiara Juster, przedstawicielka organizacji The Last Prisoner Project przyznała, że takie wyroki były zdecydowanie zbyt wysokie.
Fakt, że Richard jest najdłużej odbywającym pokojowy wyrok w naszym kraju przestępcą związanym z konopiami, jest naprawdę chorym aktem oskarżenia - mówi Chiara Juster w rozmowie z Independent.
16 listopada mężczyzna opuści już mury więzienne. Jego córka, Ashley, która ostatni raz widziała ojca na wolności w wieku trzech lat, mówi, że nie może się doczekać, kiedy w końcu przytuli ojca poza więzieniem.