O zaginięciu Wiktora policjanci dowiedzieli się 1 lipca. Dziennikarze portalu radiozet.pl uważają, że znajomi 17-latka i opiekun obozu już wtedy wiedzieli, jak ta historia się skończy.
Ciało chłopaka zostało wyłowione z wody już 2 lipca. Przedstawiciele Radia ZET dotarli do szokujących informacji na temat śmierci 17-letniego Wiktora. Podano, że uczestnicy obozu i opiekun już wcześniej zdawali sobie sprawę z tego, że Wiktor zaginął.
Dzień przed oficjalnym zawiadomieniem na policji nad Zalewem Sulejowskim odbywała się impreza, na której królował alkohol. Uczestniczyli w niej wychowankowie i opiekun. Wszystko miał widzieć rybak.
Informator radiozet.pl twierdzi, że w pewnym momencie będący pod wpływem alkoholu wychowawca grupy zostawił nastolatków i poszedł spać. Wiktor z koleżanką oddalili się bez opieki. Nie wiadomo, jak chłopak znalazł się w wodzie. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie potrafił wpływać. Rzekomo koleżanka próbowała go wyciągnąć na brzeg, ale nic z tego nie wynikło. Incydent miał mieć miejsce około godz. 22.
Opiekun chciał zatrzeć ślady?
Uczestnicy obozu podobno obudzili opiekuna i szukali 17-latka. Wtedy wychowawca miał im powiedzieć, by po prostu posprzątali po imprezie i poszli spać.
Ktokolwiek powie coś policji, trafi do więzienia razem ze mną - miał napisać opiekun obozu do uczestników na specjalnej grupie.
Dotarli do niej dziennikarze radiozet.pl. Ujawnili również, że wychowawca miał napisać:
Jak ktoś dostanie wezwanie [z policji – przyp. red.], to proszę o info
I ku**a, nikt niczego nie wysyła ze zdjęć i filmów - wtórował mu jeden z nastolatków.
Nieoficjalne ustalenia reporterów wskazują na to, że opiekun miał znaleźć paragon ze sklepu, w którym kupiono alkohol na imprezę. Podobno podrzucił go do portfela 17-letniego Wiktora.
Opiekun tego obozu nie jest nauczycielem. To wolontariusz fundacji proobronnej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.