Dla wielu Polaków niedziele niehandlowe mogą być problem. Dzieje się tak, gdyż część osób pracuje cały tydzień i niedziela jest jedynym dniem, w którym mogą zrobić większe zakupy. Żeby sprawdzić niedzielne preferencje zakupowe Polaków, "Fakt" odwiedził otwarte tego dnia w Poznaniu i okolicach Żabki oraz sklep sieci Intermarche.
Kupiłem bagietkę i ziemniaki. To takie awaryjne zakupy, bo goście przyjeżdżają i zabrakłoby na obiad, ale staram się unikać robienia zakupów w niedzielę - powiedział gazecie 40-letni pan Rafał.
- Uważam, że ludzie, którzy pracują w sklepach, też mają prawo do odpoczynku. Takie zakupy np. w Żabce to są w wyjątkowych sytuacjach i dają taki spokój psychiczny, że zawsze można wyskoczyć i coś dokupić, ale nic by się nie stało, gdyby sklepy były zamknięte - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei większe zakupy zrobiła 55-letnia pani Wioletty. - Ogólnie zrobiliśmy sobie zakupy na następny tydzień i wyjątkowo to zrobiliśmy dzisiaj, bo była okazja - powiedziała pokazując bagażnik pełen zakupów. Jak donosi "Fakt" nie zabrakło w nim nawet kwiatków doniczkowych. Kobieta zastrzega jednak, że zazwyczaj nie robi zakupów w niedzielę.
Jak się okazuje spora cześć osób po zakupy wybiera się do otwartego w niedzielę sklepu bez specjalnego powodu. - Zrobiłem małe zakupy, coś, czego się zapomniało, ale nic szczególnego, jakiś chleb - przyznał 56-letni Arek. - Takie drobiazgi, nic szczególnego - dodał pokazując torbę.
Czytaj także: Czy dzisiaj jest niedziela handlowa? Koniec wątpliwości
"Ludzie wpadają po jedną, dwie rzeczy"
"Fakt" porozmawiał z jedną z pracownic sklepu. 23-letnia Anita przyznała, że w "ludzie głównie wpadają po jedną, dwie rzeczy" i "rzadko są to rzeczy pilnie potrzebne". - Pierwsi klienci pojawiają się już o 9, zaraz po otwarciu - podkreśliła.
Jak jest ładna pogoda, dzieciaki przychodzą po lody, albo coś do picia, chipsy, słodycze, a starsi, szczególnie jak już się zaczyna sezon grillowy to po alkohol. Zresztą nawet zimą w sobotę i niedzielę najwięcej sprzedajemy alkoholu - powiedziała.
- Pomimo wysokich cen klientów nie brakuje. Oprócz alkoholu sprzedajemy dużo papierosów, ale zdarzają się i takie przypadki, że ktoś przybiega po klej "Kropelka", baterie albo tabletki przeciwbólowe, czyli takie zakupy SOS - dodała.
Słowa pracownicy sklepu potwierdza para, którą reporterzy "Faktu" spotkali pod sklepem. - Potrzebna jest nam tylko galaretka do ciasta, byliśmy pewni, że mamy w domu, a okazało się, że nie. Bez tego byłaby klapa na popołudniowej kawie z rodzicami - przyznali Hania i Maciek.
Czasami jednak, małe sklepiki osiedlowe mogą być ratunkiem w pewnych sytuacjach.- Tak, to mi ratuje życie, jak nie zdążę zrobić zakupów w dzień powszedni, to nawet coś na obiad kupię, więc doceniam, że są otwarte, ale korzystam sporadycznie - powiedziała "Faktowi" Lidka z Poznania. - Dzisiaj potrzebne były akurat rajstopy i żwirek dla kota do kuwety. Nawet to dostałam w małym, osiedlowym sklepie, więc się cieszę - dodała.
Czytaj również: Wyjątkowa okazja w Biedronce. Lepiej się pospieszcie!
Źródło: Fakt