Badanie narobiło sporo szumu. Jego autorzy porównywali zdjęcia satelitarne szpitali w Wuhan, analizując liczbę zaparkowanych przy szpitalach aut w różnych okresach. Na tej podstawie i na podstawie fraz poszukiwanych w sieci przez chińskich internautów doszli do wniosku, że już jesienią 2019 r. "coś się działo" w Wuhan. Zaznaczali jednocześnie, że badanie nie jest rozstrzygające.
Badanie prestiżowej uczelni wzburzyło Chiny. Hua Chunying, rzeczniczka chińskiego MSZ, już po raz drugi skrytykowała badaczy i zastosowaną przez nich metodologię. Całe badanie określiła jako "śmieszne".
Za tą śmieszną sytuacją kryją się jednak zamiary i agenda, które śmieszne już nie są – powiedziała w czwartek Hua Chunying, cytowana przez chińską gazetę "Global Times".
Hua Chunying dodaje, że badanie jest "niedorzeczne". Wytyka dr. Johnowi Bronwnsteinowi, który nim kierował, że jest współpracownikiem telewizji ABC. Stacja ta przedstawiła wnioski z badania, zanim zostało ono opublikowane w jakimkolwiek czasopiśmie naukowym. Hua zarzuca też autorom, że nie zostało jeszcze nawet ocenione przez recenzentów.
Myślę, że jest to nowy dowód, potwierdzający, że USA próbują tworzyć i rozprzestrzeniać nieprawdziwe informacje, atakując w ten sposób Chiny. Powinno to zostać potępione przez społeczność międzynarodową – oświadczyła Hua.
Koronawirus w Wuhan
Chińskie władze zawiadomiły WHO o nowej, wtedy nieznanej jeszcze chorobie 31 grudnia 2019 roku. Od miesięcy odpierają ataki, jakoby ukrywały prawdę na temat początków pandemii. Na początku czerwca wyciekły jednak dokumenty WHO, z których wynika, że Chiny opóźniały ujawnienie ważnych informacji na temat koronawirusa. Jednocześnie Światowa Organizacja Zdrowia chwaliła kraj za przejrzystość.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.