Obwód biełgorodzki - a przynajmniej pewna jego część - jest obszarem walk. Pojawili się tam bojownicy Legionu Wolność, czyli obywatele Rosji, walczący po stronie Ukrainy. Walki zaczęły się około tydzień temu. Ale ich skutki są mizerne.
Do działań tych nie należy przywiązywać dużej wagi militarnej. Walki żołnierzy Legionu, choć Rosjanie określają je "pełnoprawną operacją" ograniczyły się do zajęcia kilku niewielkich wsi niewielkich wsi i to blisko granicy. Trudno traktować to poważnie.
Mimo to, jest to pewien symbol. I prawdopodobnie to jest najważniejszy aspekt działań Legionu. Nie bez znaczenia jest fakt, że działania ruszyły w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory prezydenckie w Rosji. I to prawdopodobnie najistotniejszy jej aspekt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmyłka, maskirowka, czy operacja wywiadu?
Trudno oczekiwać, by tak ograniczone działania przyniosły wymierne skutki. Dr Dariusz Materniak z portalu pol-ukr.net przypomina, że Legion - i inne jednostki ochotnicze - są po pierwsze stosunkowo nieliczne, a po drugie - w całości zależne od ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR). Szczególnie pod względem zaopatrzenia.
Z tego też względu, działania "ochotników z Rosji" kontroluje wywiad wojskowy. Dr Materniak sugeruje, że być może obecne ruchy Legionu mogą być np. zmyłką, "maskirowką" (przykryciem) czegoś innego.
Podobnie jak w maju 2023 r., na celu mogą być działania polegające na odwróceniu uwagi Rosji od innych kierunków działań, nad którymi pracuje lub operuje strona ukraińska. Być może strona ukraińska planuje jakieś działania w okresie wiosenno-letnim i to, co widzimy, jest jakąś formą przygotowania? - mówi.
Dodaje zarazem, że zaktywizowała się zarazem armia rosyjska, która jest mocno aktywna na kierunku kupiańskim czy w okolicach Awdijewki. Jej zajęcie nadało rozpędu działaniom ofensywnym. Wyraża przypuszczenie, że działania Legionu to próba zmuszenia Rosjan do przerzucenia pewnych sił wojskowych na ten kierunek.
Wielkich sukcesów jednak nie oczekuje. To, co dzieje się w obwodzie biełgorodzkim określa operacją dywersyjną, obliczoną na efekt medialno-propagandowy, skierowaną do ludności rosyjskiej na tym terenie. Pewne osiągnięcia, jak zaznacza, są: operacja trwa już 8 dni, mówi się o niej.
Powstała dzięki niej rysa na wizerunku rosyjskiej propagandy, być może to jest cel nadrzędny - sprawić, by zamieszkująca te tereny ludność rosyjska zmusiła władze Rosji do działań. Pamiętajmy, że ten Legion to maksymalnie kilka tys. ludzi, więc na wielkie sukcesy trudno liczyć - podsumowuje dr Materniak.
Dylemat strategiczny czy "tylko PR"
Ograniczony zasięg operacji widziany jest jednak na Zachodzie. Mówi o tym o2.pl jeden z wysokich rangą oficerów, ulokowany w strukturach międzynarodowych. Ze względu na ograniczone możliwości komentowania prosi o zachowanie anonimowości.
Moim zdaniem, to działanie Ukrainy jest inspirowane przez Amerykanów. Ma na celu stworzenie czegoś, co nazywa się "dylematem strategicznym". Te zajęte wsie nie mają żadnego znaczenia: taktycznego, operacyjnego ani strategicznego, tylko PR. Choć jest to też zmuszenie Rosjan do podzielenia wysiłku - mówi o2.pl.
Ma to być, jak mówi, sygnał do społeczeństwa rosyjskiego, wezwanie do działań przeciwko Rosji. Podkreśla również, że "powstańcy" nie weszli za głęboko, w każdej chwili mogą cofnąć się na terytorium Ukrainy.
Podobnie jak dr Dariusz Materniak, oficer nie wróży dużych sukcesów Legionowi. Przekonuje, ze bojownicy nie zamierzają iść w głąb Rosji, a raczej badają poparcie dla możliwości rosyjskiego powstania wśród niechętnej Władimirowi Putinowi ludności. Tyle że, jak konkluduje, Rosjanie nie wykonują nerwowych ruchów i nie zaobserwowano, by wysyłali do obwodu biełgorodzkiego siły, które miałyby tłumić walki.
"Żyjemy, walczymy, dajcie nam broń"
Gen. Mirosław Różański wyraża przekonanie, że te działania są w pełni koordynowane przez stronę i władze ukraińskie. Były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych mówi, że jeśli powiążemy je z atakami na rosyjską infrastrukturę energetyczną Rosji, to będziemy mieli substytut takich działań, które Ukraina powinna prowadzić na szerszą skalę, gdyby miała do tego możliwości.
Najbardziej potrzebne Ukrainie są broń i amunicja. Gdyby pojawiły się np. samoloty F-16, to nie wyobrażam sobie, by nie były wyposażone np. w JASSM-y, które umożliwiłyby rażenie rosyjskich lotnisk i ich bombowów - mówi oficer.
Przypomina, że nie uczestniczymy w rozmowach i planowaniu a poruszamy się w tej materii tylko poprzez obraz medialny, który do nas dociera. Dodaje, że dziś to Ukraińcy są zakładnikami sytuacji. Faktem jest, kończy się im amunicja i potrzebują jej bardzo. Nie mogą zawrzeć rozejmu, bo na to nie zgodzi się prowadząca działania na kilku kierunkach Rosja.
Ukraińcy musieli podjąć jakieś działania. To jest więc sygnał do Zachodu: żyjemy, działamy, walczymy. Dajcie nam broń i amunicję a poradzimy sobie - podsumowuje gen. Różański.
Margines działań
Aspekt wizerunkowy istnienia Legionu akcentuje także gen. Bogusław Pacek. Były komendant-rektor Akademii Obrony Narodowej wskazuje, że Legion funkcjonuje od kilku miesięcy, ale losów wojny w żaden sposób nie zmieni.
Obecne działania nie wywołają spontanicznego działania rosyjskich mas cywilnych. Nie bez powodu Rosjanie przyglądają się temu z wstrzemięźliwością i nie zmobilizowali dużych sił wojskowych do tłumienia tych działań. Radzą sobie z tym i traktują to jako margines działań wojennych - mówi o2.pl gen. Pacek.
Dodaje zarazem, że jest to działanie psychologiczne. Jego skuteczność jest ważna, ale mimo to niewielka. Tego rodzaju oddziaływanie skierowane do Rosjan jest w ocenie gen. Packa potrzebne, gdyż trzeba mieć świadomość, że to Władimir Putin jest największym problemem Rosji, a jego poparcie ze strony społeczeństwa rosyjskiego, które w czasie wojny nie zmalało, a wręcz wzrosło.
Czytaj też: Generał USA ostrzega. "Narażamy Ukrainę"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.