W poniedziałek, 7 października pani Beata Klimek z miejscowości Poradz (woj. zachodniopomorskie) odprowadziła trójkę swoich dzieci na szkolny autobus. Następnie kobieta miała jechać do pracy. Ostatecznie nigdy tam nie dotarła. Ostatnią osobą, która feralnego dnia widziała panią Beatę, była jej sąsiadka.
Odprowadzałam piątkę wnuków, pani Betka siedziała z dziećmi. Spojrzałam na nią i pytam: "Beaciu, co ty dzisiaj taka smutna?". Powiedziała, że boli ją głowa. Autobus podjechał, dzieci powsiadały. Pomachałyśmy i pani Beatka powiedziała, że musi na 8 iść do pracy, a popołudniu miała iść z dzieckiem na mecz. Miała zaplanowany dzień – mówi kobieta w rozmowie z reporterem "Uwagi" TVN.
Gdy szefowa zadzwoniła do pani Beaty, żeby dowiedzieć się, co się z nią dzieje, telefon kobiety milczał. Z ustaleń śledczych wynika, że ostatnie logowanie telefonu miało miejsce w jej rodzinnej wsi. Samochód, którym pani Beata dojeżdżała do pracy, pozostał pod jej domem. Zniknęła jednak torebka kobiety – nie odnaleziono jej w żadnym z pomieszczeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To dzieci pani Beaty po powrocie ze szkoły zauważyły, że mamy nadal nie ma w domu i poprosiły o pomoc ciocię. – Przyszły do mnie i powiedziały: "Ciocia, mamy nie ma w domu. Pomóż nam" – mówi "Uwadze" Katarzyna Klimek, siostra pani Beaty.
Od tamtej pory trwają poszukiwania kobiety, w które zaangażowali się nie tylko policjanci, ale i okoliczni mieszkańcy. Jak relacjonował jeden z funkcjonariuszy, pies najpierw poruszał się w rejonie posesji, a następnie poprowadził mundurowych drogą leśną w pobliskie pola. Tam ślad się urwał.
Pani Beata jest w trakcie rozwodu
Rodzina zaginionej ma złe przeczucia. Siostra pani Beaty w rozmowie z "Uwagą" podkreśliła, że 47-latka była mocno związana ze swoimi dziećmi i trudno jej uwierzyć w to, że po prostu wyszła z domu i je porzuciła. Kobieta zasugerowała też, że mąż pani Beaty mógł mieć coś wspólnego z jej zaginięciem.
Nie mogę rzucać oskarżeń przeciwko komuś. Nie ma na to dowodów. Ale ona prawdopodobnie została w mieszkaniu sama, tylko i wyłącznie z mężem. Co ja mam sobie myśleć? – stwierdziła siostra zaginionej.
Pani Beata jest w trakcie rozwodu. Mąż, z którym była przez ponad 20 lat, wyprowadził się z domu ponad rok temu i znalazł nową partnerkę.
Po rozstaniu kobieta została w domu teściów – wraz z dziećmi zajmowała górę budynku. Siostrzenica pani Beaty powiedziała "Uwadze", że 47-latka bała się męża, a ich relacje były bardzo złe. – Zastraszał ją – stwierdziła. Mężczyzna miał też nie dogadywać się z dziećmi, o czym wspomniała zarówno siostra, jak i siostrzenica pani Beaty.
Mąż zaginionej Beaty Klimek zabrał głos
Mąż pani Beaty zdecydował się zabrać głos w tej sprawie. Przyznał, że był w domu rodziców w dniu zaginięcia 47-latki. — W poniedziałek wyszła z dziećmi na przystanek autobusowy. To ostatnie, co widziałem — zapewnił reportera "Uwagi".
Nie było między nami miłości. Zostawiłem jej wszystko i się wyprowadziłem. Nie wiem, gdzie teraz jest żona. Są znalezione jakieś dokumenty po niemiecku. Zdaje mi się, że ona wyjechała. Mam nadzieję, że się znajdzie. Ja mam czyste sumienie — podkreślił.
Ci, którzy znali panią Beatę, nie tracą nadziei, że odnajdzie się cała i zdrowa. Mąż kobiety nie bierze udziału w poszukiwaniach 47-latki. Twierdzi, że nie chce się narażać mieszkańcom wioski, którzy — w jego ocenie — już go osądzili. Dziećmi zajęła się siostra pani Beaty.
Zaginiona kobieta ma 160 cm wzrostu, brązowe oczy oraz rude włosy przed ramiona. Jest krępej budowy ciała. Jak informują policjanci, w dniu zaginięcia ubrana była w różową kurtkę, czarne spodnie oraz biało-niebieskie buty sportowe.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.