Samicę żarłacza białego obserwowała firma Ocearch, która na co dzień zajmuje się śledzeniem rekinów. Jak mówią jej przedstawiciele, charakterystyczna dla Maple była rana po ugyzieniu na lewym boku. Prawdopodobnie była to pamiątka po walce z jeszcze większym i agresywnym żarłaczem białym.
Czytaj także: "Pokaż, co masz". Sekundę później ugryzł go rekin
Maple prawdopodobnie spędziła ostatnie dwa sezony zimowe, klucząc wokół wybrzeży zatoki. Nazwana na cześć liścia klonu, jaki znajduje się na fladze Kanady, ogromna samica, zbliżała się do brzegu, żeby poczuć się bezpieczniej po krwawym starciu.
Maple jest obserwowana przez Ocearch od 2001 roku, kiedy po raz pierwszy zauważono ją u wybrzeży Nowej Szkocji w Kanadzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Coraz więcej rekinów u wybrzeży
Widok ogromnej samicy żarłacza białego 70 km od brzegu spowodował niemałe zamieszanie. Lada moment w Stanach Zjednoczonych rozpocznie się przerwa wiosenna, kiedy całe hordy studentów przyjadą na plaże Florydy, żeby imprezować. Jak podaje Florida Insider, w zeszłym roku stan ten odwiedziło ponad pół miliona studentów.
Tymczasem w całym ubiegłym roku rekiny w wodach Florydy zaatakowały i ugryzły 16 osób, choć te ich nie prowokowały. W całych Stanach Zjednoczonych w zeszłym roku doszło aż do 41 takich incydentów - pięć razy więcej, niż w Australii. Jak podaje Smithsonian, niektóre żarłacze białe mogą osiągać nawet 6 metrów długości.
Maple nie jest jedynym rekinem, który w ostatnim czasie zawitał u wschodnich wybrzeży Ameryki. W lipcu 2022 r zrobił to Ironbound, którego również śledzi Ocearch. Na szczęście oba rekiny ze względu na swoje pokaźne rozmiary są bardzo łatwe do zaobserwowania.