W godzinach porannych w przestrzeń powietrzną naszego kraju od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez systemy obrony powietrznej kraju. Wciąż trwa ustalanie, co to był za obiekt i gdzie upadł.
Dowódca Operacyjny polskiej armii "uruchomił dostępne siły i środki", wojsko postawiono w stan gotowości, w stolicy zebrało się Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, była śledzona radarowo i opuściła tę przestrzeń. Mamy na to potwierdzenie radarowe i sojusznicze. To jest tylko technika. Postanowiliśmy to zweryfikować na ziemi, dlatego skierowaliśmy grupy, które mają zweryfikować stwierdzony tor lotu pocisku, czy aby nie doszło do pomyłki od strony technicznej - mówił gen. Kukuła. - powiedział generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego po naradzie w BBN.
Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że zadziałały systemy polskie i sojusznicze. - Chce zapewnić o dobrej koordynacji i współpracy. Wszystkie działania zostały podjęte zgodnie ze schematem - zapewnił.
Trwają szeroko zakrojone poszukiwania obiektu, który być może upadł na lubelszczyźnie. Na nogi postawiono policję, wojsko, służby leśne i okoliczną ludność, która być może widziała przelatujący obiekt. Mogli go widzieć m.in. mieszkańcy gminy Komarów-Osada, która leży na południowy wschód od Zamościa.
Co przeleciało w piątek nad Polską? To mogła być rosyjska rakieta
- Rakieta manewrowała nad terytorium Polski. Nie musiała spaść u nas, tylko mogła upaść w Ukrainie - mówi rozmówca Wirtualnej Polski, który ma wiedzę na temat incydentu. Według niego rakieta była śledzona przez polskie systemy na terytorium Polski. Zostały uruchomione siły i środki, poderwano też myśliwce F-16.
Pocisk Ch-101 może przenosić konwencjonalne ładunki albo głowice nuklearne.
Portal WarNews podaje z kolei, że rakieta miała przelecieć wzdłuż granicy i naruszyć naszą przestrzeń powietrzną. Po zmianie trajektorii miała wrócić na terytorium Ukrainy i tam prawdopodobnie została zestrzelona przez system obrony powietrznej Ukrainy. Trudno na razie ocenić, czy był to zbłąkany pocisk czy celowa prowokacja Rosjan.
Już raz Federacja Rosyjska wystrzeliła nad Polskę pocisk, a wszystko działo się16 grudnia zeszłego roku. Szczątki rosyjskiej rakiety Ch-55 z betonową głowicą znaleziono dopiero pod koniec kwietnia w lesie koło Bydgoszczy, a minister Mariusz Błaszczak i dowódcy armii przerzucali się odpowiedzialnością za ten incydent.
Wówczas Rosjanie także dokonali masowego ataku rakietowego na Ukrainę, tak samo jak w piątek.
Rosja zaatakowała Ukrainę niemal wszystkim, co miała do dyspozycji: pociskami hipersonicznymi Kindżał i pociskami manewrującymi, wyrzutniami rakietowymi S-300, dronami. Wystrzelono około 110 rakiet, z których większość udało się zniszczyć - powiadomił ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. Bilans strat nadal nie jest znany.
Zaatakowane zostały obiekty o kluczowym znaczeniu oraz duże miasta: Kijów, Odessa, Dniepr, Charków, Zaporoże. Z miast w pobliżu polskiej granicy rakiety posłano nad Lwów.