16 września na autostradzie A1 w okolicy Sierosławia w woj. łódzkim doszło do tragicznego w skutkach wypadku. W jego wyniku uderzone przez pędzące bmw auto marki kia zderzyło się z barierami i zapaliło się. Zginęły trzy osoby, które znajdowały się w palącym się samochodzie - rodzice i 5-letnie dziecko.
Przez wiele dni, mimo mocnych dowodów, kierowca bmw Sebastian M. nie był brany pod uwagę jako sprawca wypadku. Prokuratura przesłuchała go w charakterze świadka i wypuściła do domu. Dopiero nacisk opinii publicznej i nadsyłane dowody sprawiły, że śledztwo nabrało tempa, a wina Sebastiana M. okazała się oczywista, mimo że przez długi czas policja nie chciała tego potwierdzić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W momencie kolizji z kią, bmw jechało z prędkością nie mniejszą niż 253 km/h. Dalsza rekonstrukcja wypadku wskazała jednak, że auto, zanim Sebastian M. podjął próbę hamowania, poruszało się z prędkością aż 315 km/h. Gdy wina oskarżonego stała się już bezsprzeczna, wystawiono za nim międzynarodowy list gończy. Sebastian M. bowiem bardzo szybko ulotnił się z kraju.
Przebywał on najpierw w Niemczech, skąd udał się do Turcji. Polscy śledczy według oficjalnych informacji mieli mieć już go wtedy na widelcu, lecz fakt, że posiadał on aż trzy paszporty sprawił, że zdołał im uciec i wsiąść na pokład samolotu do Dubaju. Tam jednak został już zatrzymany dzięki współpracy służb z Polski i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Czytaj również: Mocne słowa psychologa o Sebastianie M. ''Taka osoba traktuje innych jak przedmioty''
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim oskarżyła Sebastiana M. o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Już w dzień zatrzymania, a więc 4 października, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował o złożeniu wniosku ekstradycyjnego. Jeżeli jednak ktoś spodziewał się szybkiego procesu, był w sporym błędzie.
Reporter radia RMF FM Krzysztof Zasada potwierdził 11 października, że wniosek o ekstradycję Sebastiana M. trafił już do ZEA i znalazł się na biurku dyrektora departamentu ds. cudzoziemskich tamtejszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Czy wniosek jest już analizowany - tego niestety nie wiadomo.
Nie powinniśmy się również spodziewać rychłej ekstradycji. Mimo że umowa pomiędzy Polską a ZEA jest nowa, a relacje pomiędzy służbami obu państw są bardzo dobre, formalności mogą zająć naprawdę długo. Sebastian M. prawie na pewno nie trafi do Polski w październiku - jest to raczej kwestia 2-3 miesięcy w wariancie optymistycznym. Do momentu ostatecznej decyzji, Sebastian M. będzie znajdować się w areszcie w ZEA.
Czytaj więcej: Ekstradycja Sebastiana M. Wiadomo, ile będzie kosztować
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.