Jak donoszą zagraniczne media, rodzice Madeleine McCann zgadzają się na badanie DNA młodej Polki, która twierdzi, że może być ich córką. Rodzice zaginionej Brytyjki Madeleine McCann mieli zgodzić się na badanie DNA, by potwierdzić pochodzenie Polki. Julia Faustyna, która założyła specjalny profil na Instagramie, gdzie pokazuje zbieżność w wyglądzie z dziewczynką, która zaginęła w Portugalii.
Czytaj także: 21-latka: "Jestem Madeleine McCann"
Mam podobne oczy, kształt twarzy, uszy, usta, miałam szparę między zębami [jak Madeleine] - napisała na Istagramie w jednym poście obok kilku zdjęć siebie i Madeleine.
To właśnie tam poinformowała, że Gerry i Kate McCann mieli zgodzić się na testy DNA, by potwierdzić lub wykluczyć pochodzenie Julii Faustyny. - Muszę poznać prawdę. Potrzebuję testu DNA i muszę porozmawiać z rodzicami Madeleine. Pomóż mi! - prosiła internautów. Zagraniczne media nieoficjalnie powołują się na przyjaciela małżeństwa, który miał powiedzieć, że uda się zrobić badanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zagraniczne media: Rodzice Madeleine McCann zgadzają się na badanie DNA
Jak podaje "The Daily Beast", rzecznik rodziny McCann powiedział, że nie będą publicznie komentować sprawy testów DNA. Informacje te miał potwierdzić bliski przyjaciel rodziny.
Rodzina McCann jest gotowa pójść za tropem [i zrobić test DNA]. Julia Faustyna również napisała na swoim Instagramie, że rodzina McCannów zgodziła się na przesłanie DNA do badań. "Dziękuję za wsparcie! Kate i Gerry McCann zgodzili się na test DNA!" - czytamy.
Wielu internautów nie dowierza Polce. Twierdzą, że powinna znaleźć się pod opieką specjalisty. Jak przyznała Julia Faustyna, jest w stałym kontakcie z terapeutą. Dodała też, że cierpi na poważne zaburzenia związane ze stresem pourazowym. Miała bowiem paść ofiarą molestowania jako młoda dziewczynka.
Zdrowie psychiczne Julii w tej chwili nie jest dobre - powiedziała dr Fia Johansson, znana również jako "Persian Medium", która udostępniła w poniedziałek aktualizację wideo z rozmowy z Julią w mediach społecznościowych - czytamy w "New York Post".