Rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Hua Chunying zapowiedziała w poniedziałek, że kraj z przyjemnością przyjmie u siebie ekspertów z WHO. Chiny odrzucają jednocześnie krytykę swojej początkowej reakcji na pierwsze ognisko COVID-19 odkryte w grudniu 2019 w Wuhan. Światowi eksperci obawiają się, że śledczy WHO prawdopodobnie nie będą mogli dokładnie zbadać najbardziej istotnych poszlak w sprawie wybuchu pandemii.
Jeszcze przed rozpoczęciem tego śledztwa urzędnicy wszystkich zainteresowanych państw byli bardzo podzieleni w sprawie przyczyn wybuchu pandemii. Naukowcy z WHO będą musieli wykazać się polityczną zręcznością i przedstawić wnioski, które będą do zaakceptowania zarówno przez Chiny, jak i inne kraje – ocenił Yanzhong Huang z amerykańskiej organizacji pozarządowej Council on Foreign Relations.
Niezależne śledztwo WHO. Poprzednie miało miejsce w lutym
Warto przypomnieć, że WHO miało przeprowadzić niezależne śledztwo w sprawie koronawirusa w Wuhan już w lutym 2020. Naukowcy ukryli wtedy jednak to, że poszli na znaczne ustępstwa wobec Państwa Środka. Tym samym utracono prawdopodobnie szansę na odnalezienie przyczyn wybuchu pandemii.
Choć do Pekinu przybył w połowie lutego zespół 6 ekspertów WHO, nie wiedzieli oni, że tak naprawdę nie będą mogli zbadać źródła wirusa. Kierownictwo organizacji negocjowało bowiem po cichu z chińskim rządem warunki śledztwa. Ustalone przez WHO zasady odsunęły na bok jej własnych ekspertów.
W wynegocjowanych pomiędzy Chinami a Światową Organizacją Zdrowia zaleceniach wskazano, że naukowcy nie powinni zajmować się przyczynami wybuchu pandemii. Badacze okazali także zakaz kwestionowania początkowej odpowiedzi Chin na pierwsze ognisko choroby. Ponadto naukowcy nie odwiedzili targu żywych zwierząt w Wuhan, gdzie miał po raz pierwszy pojawić się wirus. Śledztwo było zatem tylko iluzoryczne.
Chiny zostały całkowicie wybielone w pierwszym raporcie WHO. Niewiele więcej jednak można było zrobić – ocenił profesor Uniwersytetu Georgetown Lawrence Gostin.
Chiny mają własną teorię na temat źródła koronawirusa
Podczas gdy w ostatnim czasie świat boryka się ze wzrostem zakażeń, Chiny bardzo stanowczo reagują na pojawiające się nowe ogniska COVID-19. Kiedy w zeszłym tygodniu wykryto takowe w mieście Shenyang, zostało ono niemal natychmiast całkowicie odcięte od świata. Wszystkim jego mieszkańcom nakazano pozostanie w domu, aby unikać rozprzestrzeniania się wirusa.
W sobotę chiński minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi pochwalił kraj za walkę z pandemią. W wywiadzie dla rządowego dziennika "Global Times" podkreślił, że pandemia koronawirusa nie rozpoczęła się w Państwie Środka. Zdaniem Pekinu wirus pojawił się w tym samym czasie w wielu miejscach na świecie, a Chiny po prostu jako pierwsze o nim zaalarmowały.
To był wyścig z czasem. Byliśmy pierwszym krajem, który zgłosił przypadki infekcji – powiedział Wang.
Wang Yi odniósł się także do ustaleń zachodnich naukowców. Ich zdaniem wirus obecny był w Europie i Stanach Zjednoczonych dużo wcześniej, niż dotychczas zakładano. Chiński minister spraw zagranicznych zapowiedział, że Chiny będą w związku z tym sprzeciwiać się "stygmatyzowaniu" ich na arenie międzynarodowej.
Miesiąc temu badanie przeprowadzone przez amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) ujawniło, że wirus infekował Amerykanów już na kilka tygodni przed 31 grudnia 2019, kiedy miała rozpocząć się pandemia w Wuhan. Badania przesiewowe przeprowadzone we Francji i we Włoszech wykazały przeciwciała na koronawirusa w próbkach krwi pacjentów odpowiednio z grudnia i września 2019. Z kolei próbki pobrane z kanałów ściekowych w Hiszpanii wykazały, że ślady koronawirusa pojawiły się w kraju już w marcu 2019.
Chiny mają także własną teorię na temat źródła koronawirusa. Zakłada ona, że SARS-CoV-2 mógł trafić do kraju na opakowaniach mrożonych owoców morza. Łańcuch chłodniczy żywności to jednak nie jedyny trop Pekinu. Urzędnicy wskazują, że do rozprzestrzeniania koronawirusa mogli przyczynić się uczestnicy światowych wojskowych igrzysk sportowych, które odbyły się w Wuhan w 2019 roku.
Obejrzyj także: Mutacja koronawirusa w Anglii. WHO komentuje niepokojące doniesienia