W ostatnim czasie prezydent Zgierza poinformował, że miasto, podobnie jak inne samorządy, musi ograniczyć zużycie energii. Jak się okazało, władze w pierwszej kolejności postanowiły sięgnąć po... czajniki. Sprawę na swoim profilu opisał miejski radny Przemysław Jagielski.
Aresztowali czajniki w UMZ - zażegnali wiszący nad nami kryzys energetyczny w Gminie Miasto Zgierz! Kilka dni temu, we wtorek 22 listopada, niemalże wszystkie czajniki w UMZ zostały skonfiskowane i trafiły do aresztu wydobywczego w pokoju nr 13 na parterze. To nie była łatwa decyzja! Tęgie głowy (certyfikowane MBA) przeliczyły sobie tysiące kWh oszczędności, jakie zostaną dzięki temu osiągnięte! Na pocieszenie Kierownictwo UMZ pozostawiło możliwość korzystania z 1 (słownie: jednego) czajnika na każde piętro w magistracie. Ale tam czujnym okiem rejestrowane jest każde użycie przez wyznaczone do pilnowania czajników osoby - napisał radny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Wiceprezydent Bohdan Bączak w rozmowie z TVN24 zaznacza, że w całym urzędzie było w sumie aż 88 czajników.
Nie aresztowaliśmy tych wszystkich czajników. Na każdym piętrze są miejsca, w których pracownicy mają dostęp do gorącej wody, żeby sobie zrobić herbatę czy kawę. Były takie sytuacje, że w jednym pokoju były aż dwa. Nie ma takiej potrzeby. Chcemy racjonalizować koszty, jeśli chodzi o zużycie energii elektrycznej, a już nie wspomnę, że chodzi też o względy BHP. Dużo lepiej, jak czajniki znajdują się tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Jeżeli zauważymy, że tworzą się kolejki, będziemy natychmiast reagować. Nie ma takiego problemu bądź zagrożenia, żeby czegokolwiek zabrakło naszym pracownikom. Ale dzisiaj nie wystarczy się obrócić na krześle do tyłu i włączyć czajnik. Trzeba wyjść do miejsca, które jest do tego wyznaczone w urzędzie - wyjaśnił wiceprezydent Bączak.
Urząd oszczędza na mieszkańcach, ale nie na sobie?
Przemysław Staniszewski, prezydent Zgierza, poinformował pod koniec listopada, że miasto musi wprowadzić tryb oszczędnościowy. Przykładami tych oszczędności mają być rezygnacja z sauny na terenie miejskiej pływalni czy też porzucenie planów uruchomienia miejskiego lodowiska.
Czytaj także: Katarczyk wpadł w szał. Turyści złapali za telefony
Jednak radny Przemysław Jagielski zaznacza, że w tym samym czasie, kiedy urzędnikom zabiera się czajniki, a mieszkańcom lodowisko, sam prezydent prosi o... pożyczkę na samochód elektryczny.
Oszczędności musiały być na tyle duże, że już w czwartek 24 listopada prezydent poprosił nas radnych na sesji Rady Miasta Zgierza o wyrażenie zgody na zaciągnięcie pożyczki na zakup samochodu elektrycznego na potrzeby Urzędu Miasta Zgierza. W końcu ten pewnie będzie jeździł nie na prąd, a na wodę zaoszczędzoną z parzenia kawy w UMZ - czytamy na profilu radnego Jagielskiego.
Pod wpisem o "aresztowaniu czajników" i jednoczesnym zamiarze zakupienia samochodu elektrycznego zawrzało. Niektórzy byli wściekli, a inni starali się całą sytuację obrócić w żart.
Chyba to rozszyfrowałem... Ten prąd, co został w gniazdku pozbawionym czajnika, będzie ładował już wkrótce skredytowany elektryczny pojazd. Ha! Jeśli natomiast wodę w urzędzie zakręcą, wtedy najprawdopodobniej, tak myślę, może to oznaczać, że miasto przymierza się do nabycia parowozu - skomentował pan Piotr.
Krótko ujmując, żenada. Smutna polska rzeczywistość - dodał pan Artur w sekcji komentarzy pod postem.
Nie wiadomo, czy "aresztowane czajniki" czekać będą na tzw. lepsze czasy, czy też zostaną przekazane w inne miejsce, gdzie jeszcze się przydadzą, np. poza Zgierzem.