Bucza kojarzy się jednoznacznie – z ludobójstwem, do którego doszło z 2022 roku podczas rosyjskiej okupacji miasta. Po odparciu rosyjskich oddziałów odkryto tu groby kilkuset cywili. Wielu mężczyzn z Buczy wyruszyło na front. W jednostce jest 70 wolnych stanowisk.
Do wypełnienia wakatów zgłosiły się kobiety. Każda przyjęta ma określoną rolę: kierowcy, strzelca, zwiadowcy, celowniczy, czy odpowiada za osłonę grupy podczas pracy nad celami powietrznymi.
Kobiety, które do nas przychodzą, są często bardziej zmotywowane niż mężczyźni. Wiele z nich jest mamami, opiekunkami. A potem przyszli ruscy, którzy zrujnowali im życie. Wyzwolili taką energię (...). Broń Boże, żeby Rosjanie znów tu przyszli! To będzie dla nich katastrofa. Ukraińskie kobiety są bardziej gorliwe niż mężczyźni - powiedział dowódca grupy Andriej Werlatyj.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czarownice" i "Walkirie" są wyposażone w 7,62-milimetrowe karabiny maszynowe maxim. Każdy waży 25 kilogramów i wystrzeliwuje 600 pocisków na minutę. Panie nie narzekają na ciężar i dumnie dźwigają swoją broń maszynową.
Wiele osób się śmieje się, ale chcę wyjaśnić, że panie są bardzo skuteczne - powiedział dziennikarzom 51-letni pułkownik Werlatyj, szef sztabu formacji wspólnoty terytorialnej.
Jedną ze służących w oddziale w Buczy jest Elena. W 2023 roku przyjechała do miasta, do pracy w lokalnej przychodni jako lekarz. Zobaczyła ogłoszenie i zgłosiła się do razem z koleżanką z Odessy. W rezultacie obie dziewczyny służą w mobilnej grupie "Czarownice".
Moim celem jest bezpieczeństwo i spokojny sen ludzi. Moim marzeniem jest koniec wojny i powrót wszystkich z frontu i z niewoli - powiedziała Elena.
Kolejną ochotniczką jest Walentina "Walkiria", która jest z zawodu weterynarzem. W lutym 2022 r. znalazła się pod okupacją w swoim domu w obwodzie kijowskim - była świadkiem bombardowania lotniska Hostomel, ostrzału Irpienia i Buczy.
Jakiś czas temu dołączyła do oddziału w Buczy. Myślała, że nie poradzi sobie podczas testów sprawnościowych. Niepotrzebnie, udało jej się zaliczyć tor przeszkód dwukrotnie.
Moje miejsce jest tutaj. Bez nas ta wojna się nie skończy. Mamy dość siedzenia w domu w kuchni. Możemy chwycić za broń, przyjść bronić kawałka naszej ziemi, naszej społeczności - powiedziała "Walkiria".
Czytaj także: Rosja szykuje kolejny pobór? Profesor ostrzega
Część kobiet nie chce być wymieniana z imienia i nazwiska. Niektóre nie są gotowe, aby opowiedzieć o sobie i pokazać swoje twarze przed kamerą. Są panie, które nadal nie poinformowały swoich krewnych o ich aktywnym udziale w wojnie. Są też kobiety, których krewni nadal mieszkają na okupowanych terytoriach lub zostali pojmani.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.