Szedivy zwrócił uwagę na wydarzenia związane z kontrofensywami w latach 2022 i 2023, podczas których — jego zdaniem — Kijów za wszelką cenę starał się odzyskać Krym. - Pod wpływem polityków słowo 'Ukraina' zostało zamienione na 'Krym' i w tym duchu realizowano drugą kontrofensywę — stwierdził generał, cytowany przez Polską Agencję Prasową. W rezultacie Rosjanie zdążyli wybudować sieć umocnień na innych kierunkach i skutecznie się bronić.
Generał podkreślił, że politycy powinni wyznaczać cele, zapewniać niezbędne środki oraz wsparcie sojuszników, ale to żołnierze powinni decydować o tym, jak walczyć. - Polityczne interwencje, do których dochodziło, nie były na miejscu — ocenił Szedivy. Zauważył również konflikt między prezydentem Wołodymyrem Zełenskim a kierownictwem armii, dotyczący planów mobilizacji 450–500 tys. żołnierzy, które ostatecznie nie zostały zrealizowane.
Były szef sztabu generalnego zaznaczył, że "Rosjanie nauczyli się walczyć w nowych warunkach, związanych z najnowocześniejszą techniką, którą dysponują Ukraińcy i potrafili skonsolidować swoje wojska". W jego opinii kraje zachodnie, przekazując Ukrainie znaczne ilości uzbrojenia i wsparcia finansowego, powinny mieć możliwość monitorowania efektywności ich wykorzystania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przeciwnym razie dojdzie do sytuacji, w której ponownie zostanie zmarnowana połowa pomocy jak w przypadku operacji w obwodzie kurskim. O niej z pewnością nie wiedział nikt ze strony amerykańskiej. Ukraina tego z nimi nie konsultowała — ostrzegł generał.
Negocjacje mogą być trudne
Szedivy podkreślił, że jednym z zadań Zachodu jest przekonanie ukraińskiego kierownictwa do realistycznej oceny sytuacji, a nie postrzeganie jej przez pryzmat oczekiwań politycznych. Zaznaczył również, że prezydent Rosji Władimir Putin nie przewidział, jak zdecydowanie Zachód stanie po stronie Ukrainy, ani nie docenił sile ukraińskiego społeczeństwa i armii.
Wojskowy odniósł się także do wpływu Donalda Trumpa na losy wojny w Ukrainie. Jego zdaniem amerykański przywódca będzie próbował się porozumieć z Putinem. Jednocześnie dodaje, że Putin nie będzie chciał wycofać się z Ukrainy i będzie żądał niezależności Kijowa.
Na co oczywiście nawet Trump nie może się zgodzić. Dojdzie między nimi do sporu, którego rezultatem będzie to, że Rosjanie nie wycofają się i będą nadal atakować. W odpowiedzi Trump podejmie decyzję wsparcia Ukraińców w maksymalnie możliwym stopniu. Dostaną od Amerykanów, czego będą chcieli, a konflikt przejdzie w inną fazę — stwierdził Szedivy.
Dodał, że ta faza wojny będzie zdecydowanie bardziej skomplikowana, bo będzie w niej chodziło "nie o uzbrojenie, ale o ludzi".