Łącznie w rządzie Koalicji 15 października (KO, Trzecia Droga i Lewica) uruchomiono 20 ministerstw. W gabinecie Mateusza Morawieckiego funkcjonowało 16 resortów.
Premier Donald Tusk znalazł miejsce dla czterech nowych funkcji ministerialnych. To resort przemysłu (jego szefem została Marzena Czarnecka) oraz minister ds. społeczeństwa obywatelskiego (Agnieszka Buczyńska), resort ds. polityki senioralnej (Marzena Okła-Drewnowicz) i resort ds. równości (Katarzyna Kotula).
Czytaj także: Donald Tusk premierem. Polska ekspertka o reakcji Rosji
Nowi ministrowie już zaczęli urzędowanie i wzięli się do pracy. Muszą naprawdę się wykazać, bo koszt utrzymania kolejnych resortów bardzo obciąża budżet. "Fakt" wyliczył, że łącznie na pensje pracowników wszystkich ministerstw Skarb Państwa wyda ponad 80 milionów złotych rocznie. Zakładane wydatki z budżetu na bieżący rok mają wynieść 693,4 mld zł, a dochody: 601,4 mld zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ogromny koszt utrzymania ministrów
Skąd takie wyliczenia? "Fakt" zauważa, że najniższa pensja ministerialna to około 11 tysięcy złotych. Z kolei osoby zatrudnione w organach administracji rządowej (również w resortach) zarabiają średnio 8802 złote miesięcznie.
Biorąc pod uwagę, że liczba zatrudnionych w ministerstwach może być różna (od 200 do 3000 pracowników w rządzie Mateusza Morawieckiego), łączny koszt pensji dla pracowników nowych resortów przekroczy najpewniej ponad 84 miliony złotych.
Dodajmy do tego fakt, że konieczne będą również ogromne wydatki na utrzymanie budynków ministerialnych czy ich urządzenie. Nie wszystkie resorty będą miały najpewniej siedzibę w Warszawie. Spekuluje się, że Ministerstwo Przemysłu będzie działać z Katowic.