Szczegóły sprawy przedstawił portal radio.opole.pl. Na wniosek stron proces będzie toczyć się za zamkniętymi drzwiami. Przed pierwszą rozprawą głos zabrał poszkodowany Szymon D. W rozmowie z mediami przyznał, że ma nadzieję na sprawiedliwą karę dla duchownego. Nie omieszkał również przypomnieć, że na rozpoczęcie procesu czekał kilka lat.
Czekałem parę lat, z czego po drodze [postępowanie] było umorzone przez prokuraturę. Udało się przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu na nowo ruszyć to wszystko. Oczekiwania były dosyć duże, ale dzisiejszy stres jest jeszcze większy niż w czasie tych przesłuchań, bo trzeba się będzie zmierzyć ze sprawcą oko w oko - przyznał Szymon D.
Ksiądz Krzysztof G. miał molestować Sebastiana B. przez kilkanaście lat. Wszystko zaczęło się w 2001 roku. Poszkodowany miał wtedy 14 lat i był ministrantem w kościele w Chodzieży.
10 sierpnia pokrzywdzony zobaczył oskarżonego pierwszy raz od 2015 roku. To właśnie wtedy doszło do ich ostatniego spotkania w domu Sebastiana B. Oprawca miał przyznać się wtedy do winy i zagwarantować, że sam zgłosi się w tej sprawie do abp. Stanisława Gądeckiego.
W kurii była ta sprawa już w 2015 roku złożona, do prokuratury mec. Nowak składał to chyba w styczniu 2017 roku. Kuria jakby chciała, żeby to się przedawniło. Nie zostałem tam nawet poinformowany, że mogę złożyć takie zawiadomienie też do prokuratury - mówił pokrzywdzony.
Szymon D. został zapytany przez media, czy ma pretensje do Kościoła. Bez wahania odpowiedział, że ma od samego początku. Te mają wynikać choćby z faktu, że pokrzywdzony nie został poinformowany o tym, że czyny duchownego mogą być ukarane przez polski wymiar sprawiedliwości.
Pełnomocnik pokrzywdzonego zaznaczył, że będzie domagać się wydania aktu postępowania kanonicznego, karno-administracyjnego dotyczącego sprawcy. Adwokat Artur Nowak nie wyobraża sobie innego scenariusza.
Będziemy domagali się, żeby sąd ten materiał ściągnął przede wszystkim, bo to nie może być tak, że w jakikolwiek sposób państwo jest skrępowane w tym, żeby mieć wszelkie dane, które są potrzebne do ustalenia stanu faktycznego - zaznaczył adwokat.
Zarówno prokurator, jak i obrońca oskarżonego nie chcieli rozmawiać z mediami. Kolejna rozprawa ma odbyć się już we wrześniu. Wiadomo, że Krzysztofowi G. grozi do 12 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.