Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Niektórym decydentom w Rosji mało jest jednej wojny, czyli krwawego starcia w Ukrainie i marzą im się kolejne podboje. Jak na światowe mocarstwo - za które nadal się w Moskwie mają - przystało. Leonid Kałasznikow, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy, wyzywająco wypowiedział się na temat Norwegii.
Skandynawski kraj przed laty podpisał porozumienie z Rosją i wydawało się, że może polegać na tym, co ustalili Jens Stoltenberg (wówczas premier Norwegii) oraz Dmitrij Miedwiediew (prezydent Rosji). Norwegia i Rosja uzgodniły w 2010 roku, po czterech dekadach rozmów i sporów, równy podział obszaru na Morzu Barentsa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To obu krajom otworzyło drogę do eksploatacji bogactw naturalnych, głównie ropy naftowej i gazu, której w okolicy nie brakuje. Umowa oznaczała m.in. wyznaczenie granic między wodami terytorialnymi i wyłącznymi strefami ekonomicznymi obu krajów, a także granicy sektorów na Oceanie Arktycznym. Wydaje się, że dziś umowa nie jest aktualna.
Leonid Kałasznikow agresywnie wypowiedział się w telewizji na temat porozumienia z Norwegami i przypomniał, że w tym rejonie Rosja dysponuje Flotą Północną, która operuje z Murmańska. Dodał też, że Norwegia nie należy do NATO, a jej zbrojenia nie robią na Moskwie wrażenia. A potem stwierdził, że umowę trzeba zmienić.
W takim klimacie Rosjanie chcą "porozumieć się" ze swoim sąsiadem. Wspominają przy okazji o swoich pretensjach do archipelagu Svalbard, który należy od dekad do Norwegii.
To nie koniec agresywnych zapowiedzi, które rosyjska propaganda umiejętnie podsyca i proponuje swoim odbiorcom. W innym programie rosyjskiej telewizji padły sugestie, by zaatakować jeden z krajów NATO. Władimir Sołowjow wprost przyznał, że europejskie kraje nie są dobrze przygotowane do wojny, a NATO nie będzie wszystkich bronić.
Co miał na myśli? Odwołał się do słów ministra obrony Siergieja Szojgu, który niedawno bredził, że zachodni sprzęt jest słaby i że rosyjski nie ustępuje mu na krok. Tak samo jak wyszkolenie zachodnich wojsk. Rosjanie świadomie budują więc narrację na temat agresji na Zachód, by w ten sposób uzasadnić swoje liczne porażki na froncie.
Mają wszak poczucie, że nie walczą w Ukrainie tylko z jej wojskiem ale z całym NATO. A to jest oczywiście kolejne kłamstwo. W Moskwie dywagują więc, czy warto zaatakować kolejny kraj i sprawdzić, jak zareaguje NATO. Rozmówcy Sołowjowa stwierdzili, że nie ma pewności, że Sojusz będzie bronił swoich członków. "Nikt tego nie sprawdził" - mówili.
Jako potencjalne cele Rosji, zakładając zakończenie wojny w Ukrainie, wymienia się najczęściej Litwę, Łotwę, Estonię, Polskę oraz Rumunię. Wydaje się, że teraz dołączyć do tego grona może Norwegia. Taki scenariusz oznaczać będzie, że do walk niemal na pewno ruszą dwaj nowi członkowie NATO: Finlandia oraz Szwecja.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.