Jednym z poszkodowanych jest pan Artur, który wraz z rodziną wrócił do Polski po 17 latach spędzonych w Anglii. Marzył o własnym domu pod Bydgoszczą, a jego budowę zlecił Jackowi S.
Budowa zaczęła się w grudniu 2021 roku. Na początku była umowa na stan surowy zamknięty. W miarę rozwoju, stwierdziliśmy, że lecimy całokształt, aż do stanu deweloperskiego – opowiada TVN pan Artur.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna zapłacił budowlańcowi ponad milion złotych, lecz dom wciąż nie jest ukończony. Rodzina pana Artura pozostaje bez dachu nad głową.
Razem z dziećmi jesteśmy bezdomni. Całe szczęście, że znajoma udostępniła nam jeden pokój u siebie. Ciśniemy się w jednym pokoju w pięć osób. Jak przyjeżdżam, to śpię na podłodze – mówi rozżalony mężczyzna.
"Był dumny z tego, że jest strażakiem"
Jak podaje TVN, Jacek S. przed klientami przedstawiał się jako strażak i społecznik, co miało budować jego wiarygodność. Michał i Anna, kolejne poszkodowane małżeństwo, również początkowo mu zaufali.
Kiedy go poznaliśmy i podpisywaliśmy z nim umowę, to sprawiał wrażenie bardzo pomocnego. Przedstawiał się jako strażak. Jest tam naczelnikiem. Bardzo często o tym mówił, ponieważ jest bardzo dumny z tego, że jest strażakiem. Wielokrotnie wykręcał się, że nie mógł przyjechać na budowę, bo był na jakiejś akcji – mówi Michał.
Małżeństwo zapłaciło Jackowi S. blisko 600 tysięcy złotych, lecz ich dom wciąż nie został ukończony.
Schemat działania – nowe firmy i nieopłacone rachunki
Według klientów Jacka S., gdy jego działalność budziła coraz większe kontrowersje, a pojawiały się negatywne opinie, zamykał firmę i rejestrował nową na członka rodziny. Ostatnia zarejestrowana jest na jego żonę, a jej siedziba oficjalnie znajduje się… w budynku kościoła.
Ksiądz, z którym przed chwilą rozmawiałam, potwierdził, że jedno z pomieszczeń zostało wynajęte firmie. Jednak nikt tutaj się nie pojawiał. Nie są też opłacane faktury za wynajem – informuje reporterka TVN.
Problemy w lokalnym klubie piłkarskim
Jacek S. nie tylko budował domy, ale działał również w lokalnym klubie piłkarskim. Jego zaangażowanie miało pomóc drużynie w awansie do IV ligi. Jednak, jak twierdzi prezes klubu, jego działalność wpędziła organizację w poważne problemy finansowe.
Pozawierał kontrakty z zawodnikami i się z nich nie wywiązał. W związku z tym klub ma teraz kłopoty, bo Okręgowy Związek Piłki Nożnej nie udzielił nam licencji, żeby prowadzić czwartą ligę – informuje prezes klubu.
Kolejne śledztwa i rosnące zarzuty
W prokuraturach w województwie kujawsko-pomorskim pojawia się coraz więcej zawiadomień dotyczących Jacka S. Jak informuje TVN, zarzuty obejmują m.in. oszustwa na kwoty od kilkudziesięciu tysięcy do nawet 2 milionów złotych.
Prokurator zebrał już materiał dowodowy, który pozwolił na przedstawienie Jackowi S. zarzutu oszustwa. Chodzi o doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia w kwocie około 60 tys. złotych. W tym postępowaniu również prowadzone są czynności w dwóch kolejnych wątkach. Jest to zawiadomienie inwestora dotyczące nieuczciwego pobrania zaliczek na budowę i nierozliczenia się z tych zaliczek. Tu mówimy już o kwocie ponad 200 tys. złotych – informuje prok. Agnieszka Adamska-Okońska z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Przeczytaj też: Dostał zawału serca w górach. Nie żyje wybitny kardiolog
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.