W Nowy Rok 2023 w kamienicy przy Wojska Polskiego na łódzkich Bałutach wybuchł pożar. Na miejscu znaleziono martwego Andrzeja P., który mieszkał tam bez wody i prądu. Uznano, że sam zaprószył ogień. Jednak prawda okazała się znacznie brutalniejsza.
Po obejrzeniu ciała zmarłego okazało się, że wzniecenie pożaru miało na celu zatarcie śladów. W kilkadziesiąt godzin doszło do zatrzymania 29-letniego Bartosza K., który opisał policjantom, jak okrutnej zbrodni się dopuścił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andrzej P. przygarnął go do swojego pokoiku na parterze jednej z kamienic przy Wojska Polskiego kilkanaście dni wcześniej.
Czytaj także: Agresor z galerii schwytany. Grozi mu długa odsiadka
Jak wynika z dokonanych ustaleń, noc sylwestrową spędzali wspólnie. Wcześniej kupili szampana i piwo. Jak wynika z wyjaśnień podejrzanego, on sam wypił jedynie trochę szampana. Bartosz K. przyznał, że w nocy zaatakował gospodarza, który siedział na łóżku - relacjonował "Faktowi" prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
29-latek miał z początku dusić swoją ofiarę, później zadać mu ciosy butelką i nożem. Tylko na tułowiu zamordowany miał ponad 30 ran. Jak wykazał biegły sądowy - Andrzej P. odniósł też liczne obrażenia wewnętrzne.
Cały Nowy Rok morderca przesiedział w mieszkaniu ze zwłokami 50-latka. Pod koniec dnia zdecydował się podlać ciało Andrzeja P. łatwopalnym płynem i zapalił świeczkę, a następnie uciekł.
Insekty zżerały go żywcem
Po ucieczce sprawca ukrył się w pustostanie na Bałutach. Policja całkiem szybko go namierzyła, jednak to co zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach. Sprawcę żywcem pożerały stada insektów.
Żeby móc go gdziekolwiek przewieźć, założono mu więzienny uniform i specjalny kombinezon. Tak ubrany został zawieziony na wizję lokalną w miejscu zbrodni.
Bartosz K. przyznał się do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu przynajmniej 12 lat więzienia. Przed sądem stanie 11 grudnia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.