Rosyjska propaganda od lat zachęca młodych mężczyzn, aby podpisywali kontrakty z wojskiem. W kraju obowiązuje też obowiązkowy pobór w wieku od 18 do 27 lat. Jak się okazuje, mimo licznych zachęt, dowództwo często też utrudnia rekrutację do armii.
Czytaj także: Czarny sen Putina. To się dzieje na naszych oczach
Musiała dać łapówkę, by trafił do rosyjskiej armii
Matka mężczyzny, który chciał zostać żołnierzem, opowiedziała portalowi Kawkaz.Realii, że dowództwo wymagało od niej 200 tys. rubli (ok. 13,8 tys. złotych), aby "bezproblemowo załatwić dla syna miejsce w wojsku". Kobieta nie miała z tym problemu, gdyż skusiła ją rzekomo wysoka pensja w armii.
Wydawało mi się, że robiąc to, zapewniam dziecku przyzwoitą przyszłość. Praca żołnierza kontraktowego to stały dochód i własne mieszkanie po kilku latach służby - mówiła 55-letnia matka.
Syn wyjechał na wojnę. Matka płacze każdego dnia
Kobieta wzięła kredyt w banku i "załatwiła" dla syna miejsce w wojsku. W styczniu tego roku jednostkę, w której służył 25-letni mężczyzna, przewieziono na Krym "na ćwiczenia wojskowe".
Później młody żołnierz został wysłany do innych regionów Ukrainy na otwartą wojnę. Matka wspomina, że 25-letni Marat przez 8 dni nie kontaktował się z nią, po czym zadzwonił i powiedział, że obóz został zbombardowany, a większość żołnierzy zginęła.
"Mogę się tylko modlić"
55-letnia kobieta żałuje, że pomogła synowi dostać się do wojska. Dodaje, że Marat też jest rozczarowany, ale na razie nie może opuścić armii. – Ostrzegano ich, że mogą trafić do więzienia za zdradę – mówi zrozpaczona kobieta.
Marat miał wrócić do domu w kwietniu, ale kierownictwo nie pozwoliło mu odejść przez "braki kadrowe". Według stanu na 10 maja, w Ukrainie zginęło co najmniej 58 mieszkańców regionu Osetia Północna, skąd pochodzi 25-latek. Według ukraińskich danych, Federacja Rosyjska straciła już ponad 26 tys. żołnierzy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.