W Wadowicach można znaleźć osiedle z piekła rodem. Pan Stanisław, który jest właścicielem posesji obiecał kupującym mieszkania spokojne, rodzinne osiedle z placem zabaw dla dzieci i basenem. Baseny są, ale rozporowe, plac zabaw też jest, ale obok niego stoi namiot dla przyjaciół dewelopera. Zazwyczaj spędzają tam czas na piciu alkohol i imprezach, co przeszkadza mieszkańcom i ich dzieciom. Sytuacja eskalowała do tego stopnia, że mieszkańcy postanowili zgłosić sprawę do "Interwencji".
Pan Stanisław generalnie tłumaczy to tym, że to są jego klienci, jego pracownicy, którym się należy po pracy wypić piwo. Ja rozumiem wypić jedno, ale nie dziesięć, dwadzieścia i siedzieć tam nawet do 6 rano - mówi w "Interwencji" jeden z mieszkańców osiedla.
Tu, k***, cię zapamiętam! Ty ch*** zaj***, jesteś kundlem! Zapamiętam cię! - rzucił jeden z biesiadników. Drugi zasugerował, by mieszkańcy, którym nie pasuje klimat osiedla się wyprowadzili.
I w pewnym momencie deweloper jak zobaczył, że w ogóle tam weszliśmy, to wyleciał na nas z pięściami. Pierwsze to uderzył pana Damiana, a później mnie. Zgłosiliśmy to policji i czekamy na rozprawę sądową – opowiada Bartosz Bargiel w "Interwencji".
Deweloper postanowił dać "nauczkę" mieszkańcom, którzy się sprzeciwili imprezom na osiedlu. Wystawił im fakturę za bezprawne korzystanie z parku - 45 zł od osoby. Na nagraniu, które mieszkańcy udostępnili dla "Interwencji" słychać również rozmowę dewelopera z zainteresowanymi. Zapytali oni, dlaczego feralny namiot nie stanie pod klatką, w której mieszka pan Stanisław. Odpowiedział, że wtedy przeszkadzałoby to jego mieszkańcom.