Artur Dziambor przeszedł zakażenie koronawirusem. Poseł Konfederacji wirusem zakaził się prawdopodobnie w Sejmie. Jego stan zdrowia był na tyle poważny, że wymagał hospitalizacji. Dziambor opuścił już placówkę i opowiedział, jak przeszedł infekcję.
Kaszel był taki, że się dławiłem, przez tydzień praktycznie nic nie jadłem. Miałem problemy ze wstaniem z kanapy. Byłem półprzytomny. Po tygodniu trafiłem do szpitala. Dostałem tam tlen i odpowiednie leki. Na szczęście nie trafiłem pod respirator - mówił poseł Konfederacji Artur Dziambor w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Poseł dodał, że teraz doskwiera mu tylko "lekki kaszel", ale wciąż jest osłabiony.
Mam już tylko lekki kaszel, który leczę w standardowy sposób. Wciąż jestem bardzo słaby. Pozostałe objawy ustąpiły, funkcjonuję normalnie, ale forma jest taka, że nieprędko pójdę na siłownię - mówi polityk.
Dziambor przyznał też, że podczas pobytu w szpitalu nie bardzo chciało mu się jeść.
Brak smaku sprawiał, że nie czułem przyjemności z jedzenia. Straciłem 5 kg, utrata wagi wyjdzie mi na zdrowie - mówił Dziambor.
Poseł Konfederacji, który sceptycznie podchodził do pandemii, opowiedział o swoich pierwszych objawach i o tym, kiedy zdecydował się na izolację.
Cały tydzień byłem wtedy w Sejmie. Wróciłem w czwartek wieczorem, a w sobotę rano dostałem gorączki. Pojawiły się kaszel i ból głowy. W poniedziałek straciłem smak. To specyficzny objaw koronawirusowy. Poszedłem się zbadać. Następnego dnia dostałem pozytywny wynik badania - opowiada.
Dziambor mówił, że próbował leczyć się standardowymi lekarstwami, ale jego stan tylko się pogarszał. W szpitalu leżał osiem dni. Polityk przyznał, że jego najbliżsi również byli zakażeni koronawirusem.
Niestety wszyscy mieli pozytywne wyniki. Moja żona przeszła to bezobjawowo. Natomiast moi rodzice od dwóch tygodni leżą i odchorowują. Podejrzewam, że złapali to ode mnie. Mieszkamy w jednym domu wielopokoleniowym. Jesteśmy oddzieleni, ale gdzieś tam się mijamy - przyznał polityk.
Zapytano o to, czy będzie starał się przekonać swoich partyjnych kolegów (m.in Grzegorza Brauna) o istnieniu epidemii, odpowiada: "Grzegorz Braun ma swoje podejście do tego, co się dzieje. My zgadzamy się całkowicie, że obostrzeń gospodarczych nie powinno być. Naszym zdaniem powinien być wprowadzony model szwedzki".
Bawię się konwencją. Mówiąc trochę żartem, powiem, że zachorowałem wtedy, gdy zacząłem nosić maskę. Wcześniej razem z Grzegorzem Braunem się buntowałem, bo nie było prawa zmuszającego nas do noszenia masek. Zacząłem ją nosić, gdy pojawiła się decyzja pani Marszałek Sejmu. I wtedy wróciłem do domu chory - przyznaje Dziambor w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.