W poniedziałek 10 października w godzinach porannych Rosja ostrzelała terytorium Ukrainy. Celem ataków były różne miasta, w tym Kijów. Jak podał Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy, wystrzelono 84 pociski, spośród których 43 zostało zestrzelonych przez systemy obrony powietrznej.
Rosja gromadziła pociski przez wiele miesięcy
Państwowe Pogotowie Ratunkowe Ukrainy poinformowało, że w wyniku ostrzałów zginęło 14 osób, a 97 innych zostało rannych. Ponad 1,3 tys. osad pozostaje bez zasilania, przede wszystkim w obwodach sumskim (766), lwowskim (353) i tarnopolskim (169).
Rosyjski analityk wojskowości Paweł Łuzin w rozmowie z niezależnym rosyjskim portalem "The Insider" uważa, że rakiety, których Rosja używała w poniedziałek, były gromadzone przez kilka miesięcy. - To jeżeli chodzi o pociski manewrujące. Stare radzieckie pociski jeszcze są na wyposażeniu Rosji, ale wystarczy ich tylko do próby zastraszania Ukraińców - mówi Łuzin.
Brytyjski wywiad: "oszałamiające" koszty wojny dla Rosji
Potwierdzają to również słowa sir Jeremy'ego Fleminga, kierującego brytyjskim GCHQ. GCHQ to skrót od Government Communications Headquarters - Rządowego Centrum Łączności, czyli tajnej służby, odpowiedzialnej za zbieranie i analizę informacji pochodzących z wywiadu elektronicznego (SIGINT).
Koszty wojny są dla Rosji oszałamiające. Kończą im się zapasy i amunicja i wiedzą to także rosyjscy dowódcy. Rosyjskie wojska są wyczerpane. Wykorzystanie najpierw więźniów, a potem dziesiątków tysięcy niedoświadczonych poborowych świadczy, że sytuacja jest rozpaczliwa - przekazał sir Fleming.
To bardzo istotne, szczególnie w kwestii posiadania i używania przez Rosję broni precyzyjnej. Chodzi przede wszystkim o rosyjskie pociski manewrujące i zakupione z Iranu drony. Dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego mówi o2.pl, że taki zakup świadczy albo o braku zdolności do wytwarzania takiego uzbrojenia w Rosji, albo o niemożności wyprodukowania jej w stopniu umożliwiającym pokrycie zapotrzebowania.
Druga kwestia: to, czym strzelają, to pociski z czasów ZSRR - nie mamy pewności, ile ich wyprodukowano, ale zużycie jest duże. Nowsze są pociski Kalibr, ale też nie ma przekonujących danych, ile ich Rosjanie wyprodukowali. Tym bardziej, że muszą sobie zostawić jakiś zapas, choćby minimalny, na wypadek wojny z Zachodem - mówi w rozmowie z o2 Piekarski.
Dodaje, że bez dokładnych danych o produkcji i stanach magazynowych trudno określić straty Rosji. W maju, jak przypomina, ukraińskie szacunki mówiły o opróżnieniu rosyjskich arsenałów na poziomie 60 proc. A mamy październik. Jak dodaje Piekarski, także poniedziałkowy rostrzał, przeprowadzony na cele o dobrze rozpoznanym położeniu zdaje się dowodzić, że Rosjanom kończą się zapasy.
Na koniec zwraca uwagę na trzecią kwestię: jakość i współczynnik niezawodności są dalece odbiegające od wymagań wobec współczesnej broni precyzyjnej. Jak mówi, Pentagon szacował zakończony niepowodzeniami procent odpaleń pocisków precyzyjnych na 20 do 60 proc. To również wskazuje na wątpliwą jakość tego rodzaju broni.
Nie mogą zwiększyć produkcji
Jak dodał, w Rosji rocznie produkuje się nie więcej niż 50 jednostek każdego typu pocisków balistycznych dalekiego zasięgu i operacyjno-taktycznych pocisków balistycznych: morskiego i lądowego typu Kalibr, strategiczne pociski manewrujący powietrze-ziemia z głowicą konwencjonalną Ch-101 i pociski dla kompleksu Iskander.
Łącznie około 200 sztuk rocznie. - Nie jest ani organizacyjnie, ani technicznie, ani technologicznie możliwe gwałtowne zwiększenie produkcji lub zakup rakiet od innych krajów do tak masowych ataków, jak 10 października. Możliwy jest tylko ostrzał mniej zaawansowanymi rakietami lub irańskimi dronami - dodał ekspert.
Przygotowywali się jeszcze przed wysadzeniem Mostu Krymskiego
Prezydent Rosji Władimir Putin nazwał poniedziałkowe ataki "odpowiedzią na wysadzenie Mostu Krymskiego", a także powiedział, że Rosja uderza "tylko w energetyczne, wojskowe obiekty dowodzenia i łączności". Takie kłamstwa szerzą również rosyjscy propagandyści.
Tymczasem Stany Zjednoczone uważają, że Rosja planowała zmasowane naloty na Ukrainę jeszcze przed wysadzeniem Mostu Krymskiego. Jak przekazał rzecznik prasowy Pentagonu - John Kirby, ataków na taką skalę nie można było zaplanować w ciągu kilku dni.
Najprawdopodobniej było to coś, co planowali od dłuższego czasu. Ale to nie znaczy, że eksplozja na Moście Krymskim mogłaby przyspieszyć niektóre z ich planów – powiedział Kirby, cytowany przez CNN.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.