Kuriozalną sytuację pokazano w programie "Interwencja" w Polsacie. Pani Iwona mieszka na przedmieściach Łodzi, gdzie trzy lata temu miasto budowało sieć kanalizacyjną. Po zakończeniu pracy na drogę przed domem pani Iwony wysypano kruszywo, co doprowadziło do licznych uszkodzeń ogrodzenia wykonanego z klinkieru.
W związku z tym, że niezbędne było kosztowne czyszczenie oraz naprawa płotu, a apele do Zarządu Dróg o zmianę nawierzchni drogi nie przyniosły rezultatu, pani Iwona wystąpiła do władz Łodzi o odszkodowanie. Domagała się 34 tys. zł, bo – jak wyjaśniła – właśnie tyle wydała na czyszczenie i renowację ogrodzenia.
Były kałuże, glina i samochody pryskały płot, dochodziło do uszkodzeń. Kamienie wypryskiwały spod kół – skarży się kobieta reporterowi "Interwencji".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamiast odszkodowania – gigantyczna kara
Odpowiedź Zarządu Dróg i Transportu Urzędu Miasta Łodzi była niemałym zaskoczeniem dla pani Iwony. Kobieta dowiedziała się, że ogrodzenie, które zostało uszkodzone, stoi częściowo w pasie drogowym, w związku z czym to pani Iwona powinna zapłacić karę, a konkretnie – 3 miliony 62 tysiące złotych.
Sęk w tym, że ogrodzenie nie zmieniło swojego położenia. Stoi w tym samym miejscu od 70 lat, a rodzina ma na to dowody w postaci rodzinnych zdjęć. Jedyna zmiana polega na tym, że klinkierowe ogrodzenie z czasem zastąpiło mniej nowoczesne konstrukcje.
Zdaniem Rafała Purtaka, specjalisty prawa budowlanego, każdy urzędnik doskonale wiedział o istnieniu wspomnianego płotu, a kara nałożona na panią Iwonę "ma charakter represyjny". – Urząd kwestionuje zajęcie 35 metrów kwadratowych. Należy to podzielić na długość ogrodzenia i wtedy wyjdzie zajęta długość. To są centymetry – podkreśla rozmówca "Interwencji".
Z kolei Marta Krajewska, radca prawny i pełnomocniczka pani Iwony przypomina, że z przepisów ustawy o drogach wynika, iż obiekty zlokalizowane w drodze publicznej przed wejściem ustawy w życie (w latach osiemdziesiątych) mogą pozostać bez konieczności nałożenia kary na właściciela.
Odpowiedź Zarządu Dróg i Transportu
Tomasz Andrzejewski, rzecznik Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi przyznał, że dotąd nie weryfikowano położenia płotu, ponieważ – jak stwierdził – "nie było takiej potrzeby". Dodał też, że kwota kary wynika z okresu pięciu lat, na który wstecz można nakładać opłaty za zajęcie pasa drogowego oraz za przestrzeń.
Dopytywany przez reportera "Interwencji" o to, czy urzędnicy zachowali się w tej sprawie przyzwoicie, oświadczył: – Zachowaliśmy się zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Sprawą zajął się łódzki sąd. Kobieta zaskarżyła również kuriozalną decyzję urzędników do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a prezes kolegium przekazał, że decyzję uchylono z powodu braku wystarczających dowodów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.