Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
oprac. Aneta Polak | 

Doniesienia o kamienicy w Poznaniu. "Dwa, trzy małe pożary w tygodniu"

190

Trwa śledztwo w sprawie pożaru i wybuchu przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu, w którym zginęło dwóch strażaków. Nowe światło na sprawę rzucają informacje ujawnione przez pracownika firmy, mieszczącej się w kamienicy, w której zajmowano się regeneracją akumulatorów. Okazuje się, że w budynku dochodziło do dwóch, trzech małych pożarów tygodniowo.

Doniesienia o kamienicy w Poznaniu. "Dwa, trzy małe pożary w tygodniu"
Pracownik firmy mówi o kilku "małych pożarach" tygodniowo (PAP, Jakub Kaczmarczyk)

Nie milkną echa tragedii, do której doszło przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu. W pożarze i wybuchu życie straciło dwóch młodych strażaków, niosących pomoc innym. Rannych zostało kilkanaście osób.

Mieszkańcy kamienicy w kilka chwil stracili dach nad głową. Teraz budynek nadaje się jedynie do rozbiórki. Również mieszkańcy sąsiednich kamienic na razie nie mogą wrócić do swoich domów.

Nie wiadomo jeszcze, dlaczego doszło do wybuchu. Wyjaśnieniem przyczyny tej tragedii zajmą się biegli. Dziennikarze programu "Uwaga! TVN" dotarli natomiast do informacji, które rzucają nowe światło na tę sprawę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rosyjski obiekt nad Polską. Ekspert mówi o bezradności służb

W budynku mieściła się siedziba firmy, zajmującej się regeneracją akumulatorów. Jej pracownik ujawnił, że nawet trzy razy w tygodniu dochodziło do "małych pożarów", które gaszono piaskiem. Jak dodał, prace, które - jego zdaniem - powinno się wykonywać w oddzielnej komórce wolnostojącej, wykonywano w piwnicy.

Klient przynosił stary akumulator i trzeba było go rozmontować i włożyć nowe ogniwa. Jak plus z plusem się połączy, to najpierw nagrzewały się blaszki, no i później ogień był po prostu. Oni to gasili w ten sposób, że wrzucali do piasku – wyjaśnił pracownik firmy w rozmowie z dziennikarzem "Uwaga! TVN".

Pracownik firmy ujawnia: "Nietrudno, żeby ogień się rozprzestrzenił"

Mężczyzna podkreślił, że pracownicy firmy wykonywali swoje obowiązki pod presją czasu, w związku z czym "łatwo było się pomylić". Dopytywany o to, co mogło wydarzyć się w sobotę (24 sierpnia) wieczorem, już po zamknięciu pomieszczeń, zajmowanych przez firmę, odparł:

Jest taka opcja, jeśli któreś ogniwo się źle ze sobą sparowało, to były zwarcia. Najpierw iskrzyło się, potem pojawiał się płomień i z racji tego, że tam był drewniany stół, to nietrudno, żeby ogień się rozprzestrzenił – wyjaśnił rozmówca "Uwagi!".

O tym, że baterie trzymano w piwnicy budynku, już wcześniej wspominali także mieszkańcy budynku. Przedstawiciele policji nie chcieli komentować spekulacji na ten temat. – Na tym etapie mogę tylko powiedzieć, że to, co już ustalono, zostaje tajemnicą śledztwa i tych informacji nie będziemy udzielać – poinformował Roman Kuster, zastępca Komendanta Głównego Policji.

Trwa ładowanie wpisu:twitter
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Wyniki Lotto 29.01.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Tunel w Warszawie zamknięty. Straż pożarna zabrała głos
Zwariował? Słynny Niemiec wszedł na Śnieżkę, ale dobrze mu się przyjrzyj
Norweski sąd nie ma wątpliwości: państwo nie skrzywdziło Andersa Breivika
Robili ślubne zdjęcie w Tatrach. Nagle zobaczyli taki widok
Tak go znaleźli. Zatrważający widok w zaroślach w Małopolsce
Zmarł wieloletni proboszcz Andrzej Trzemżalski. Miał 89 lat
Zapytali go o Szczęsnego. Co za słowa Włocha!
Szczęsny w Barcelonie zarabia "grosze", a i tak jest krezusem finansowym
Neymar ma już pierwsze zachcianki w nowym klubie
Kompan Lewandowskiego to ignorant? Dziennikarze nie spodziewali się takiej reakcji
Niepokojące wnioski naukowców: zmiany klimatu hamują wzrost drzew
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić