Jak pisze Andriuszczenko, propagandowe "lekcje odwagi" odbywały się w Mariupolu, Manguszu i Nikolskim na okupowanych terenach obwodu donieckiego. Tam nauczyciele musieli opowiadać nastolatkom i studentom o "bohaterstwie" bojowników i wymagać, aby oddawali dla nich krew.
Propaganda dla studentów w Mariupolu
Jak dodaje doradca mera, "instytucja propagandowa pod pozorem edukacji działa non stop". - Zwrócił jednak uwagę na to, że wszyscy robią to bez wynagrodzenia od dwóch miesięcy i z obietnicami wypłaty dopiero w kwietniu - Takie jest wołanie serca - napisał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mariupol jest okupowany przez Rosję, jednak Ukraińcy atakują tam pozycje rosyjskich sił za pomocą dronów. W czwartek doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko napisał na Telegramie, że w godzinach porannych w mieście odnotowano co najmniej cztery eksplozje w miejscach rozmieszczenia wojsk agresora.
Czytaj także: Rosja się boi. Duma ma wymowny apel do przedsiębiorców
Ukraińcy atakują Rosjan
Przedstawiciel wojskowych służb prasowych Ukrainy Ołeksij Dmytraszkiwski przekazał, że przez to wśród rosyjskich wojskowych w okupowanym Mariupolu panuje panika z powodu wybuchów w magazynach amunicji i paliwa.
Ukraińskie wojska z chirurgiczną precyzją atakują bazy okupantów. Jest dobrze, a będzie (takich przypadków) jeszcze więcej - napisał. Jak dodał, do wybuchów doszło na terenie kombinatu metalurgicznego oraz w pobliżu lotniska.
Dramat w Mariupolu
Mariupol był atakowany przez Rosjan od pierwszych dni inwazji. Najeźdźcy praktycznie zmietli miasto z powierzchni ziemi, a miejscowi byli torturowani i zabijani. Tylko od 1 marca podczas 12-dniowej blokady i bestialskiego ostrzału miasta przez rosyjskie wojska okupacyjne, według danych Rady Miejskiej Mariupola zginęło 1582 cywilów.
W pierwszych tygodniach okupacji zmarłych chowano w głębokim dole na starym cmentarzu w centrum Mariupola. Z ulic, kostnic i prywatnych domów przywożono ciężarówki z ciałami zawiniętymi w dywany lub plastikowe torby i wrzucano do masowego grobu.