Sprawa śmierci Joanny Derkacz bulwersuje społeczność Polaków w Wielkiej Brytanii. Ogromne kontrowersje budzi zwłaszcza zachowanie służb i sądu. Jak podaje serwis portsmouth.co.uk główny podejrzany, 36-letni Stephen Sexton, został zwolniły za kaucją.
Policja wiedziała, że 36-letni Stephen Sexton w przeszłości miał problemy z agresją. Mężczyzna był chorobliwie zazdrosny o swoją partnerkę. Półtora roku przed tragedią Joanna zgłaszała organom ścigania, że chłopak znęca się nad nią psychicznie.
Czytaj również: Polska rodzina zamordowana na Wyspach. Są wyniki drugiej sekcji
Jak ustalili dziennikarze Faktu dzień przed śmiercią Joanna wysłała wiadomość do swojej przyjaciółki, w której przyznała, że jej partner zachowuje się w niepokojący sposób. "Wstąpił w niego diabeł" - napisała. Potem jej telefon był wyłączony. Zaniepokojona siostra pojechała sprawdzić co dzieje się u Joanny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Początkowo nie mogła dostać się do środka, aż w końcu drzwi do domu otworzył partner pani Joanny. Po tym, co zobaczyła, natychmiast wezwała pogotowie oraz policję. Wygląda więc na to, że oprawca przez wiele godzin przebywał z ciałem swojej ofiary - podaje fakt.pl
Dlaczego partner Joanny nie wzywał pomocy? Dlaczego nie skontaktował się ze służbami ratunkowymi? Być może przebywał z ciałem Polki przez wiele godzin? Policja nawet nie stara się odpowiedzieć na nasuwające się pytania. Jak ustalili dziennikarze Faktu nadal nie wykonano sekcji zwłok zabitej kobiety.
Z kolei jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze portalu londynek.net: "partner Polki jest synem policjanta. Kobieta zgłaszała przemoc na policję i zamierzała zerwać ze swoim oprawcą, co podobno miało doprowadzić go do napadu wściekłości."
Czytaj również: Po zabójstwie Joli przerwali milczenie. "Była przez męża bita"
W obliczu tylu kontrowersji, milczenia i zdaje się lekceważenia śledztwa przez lokalną policję rodzina i przyjaciele zabitej postanowili zorganizować marsz. "Justice for Joanna" - pod takim hasłem w sobotę (27 stycznia) przemaszerują przez główne ulice Portsmouth protestując przeciwko przemocy.
Chcemy walczyć o sprawiedliwy wyrok dla oprawcy, który na to zasługuje i musi ponieść konsekwencje. System sprawiedliwości w Anglii zawodzi we wspieraniu ofiar przemocy domowej, więc nasze głosy muszą zostać usłyszane - dla Joanny i każdej osoby, która doświadczyła przemocy domowej - tłumaczą w liście przesłanym do mediów organizatorzy marszu.
Rodzina zamordowanej polki uruchomiła dwie zbiórki - jedną, aby pokryć koszty pogrzebu. Drugą w celu finansowego wsparcia i odebrania ukochanych psów od partnera Joanny.