36-letni mieszkaniec Chojnic przybył w poniedziałek do portu lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku z zamiarem wylotu do Norwegii. Przez niezbyt rozsądny wybryk był jednak zmuszony zmienić swoje plany.
Niefortunny żart na lotnisku. Szybko pożałował
Będąc na hali odpraw, podczas sprawdzania bagaży, mężczyzna rzucił beztrosko, że w jego walizce znajduje się... bomba. Tych słów służby nie mogły zignorować. Personel lotniska powiadomił o sprawie Straż Graniczną.
Strażnicy zgodnie z procedurą w takich sytuacjach przeszukali bagaż chojniczanina pod kątem minersko-pirotechnicznym. Materiałów wybuchowych nie znaleźli, ale 36-latek i tak nie uniknął konsekwencji.
Tłumaczenia pasażera, że chciał tylko sobie pożartować z obsługą lotu, nie okazały się dla niego okolicznością łagodzącą - przekazał zespół prasowy Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
Czytaj także: Archeolodzy znaleźli to na polu bitwy pod Waterloo. "Nigdy czegoś takiego nie widziałem"
Funkcjonariusze ukarali mężczyznę mandatem. To jednak nie wszystko, bowiem ze względu na jego nieroztropne zachowanie kapitan samolotu zdecydował, że nie wpuści 36-latka na pokład.
Poczucie humoru funkcjonariuszy SG ma swoje granice. Podróżnym zalecamy rozwagę - podsumowali na Facebooku funkcjonariusze.
Strażnicy spotykają "dowcipnisiów" regularnie
Niestety, takie sytuacje nie są nowością dla strażników granicznych. W ostatnich miesiącach funkcjonariusze jeszcze dwukrotnie interweniowali w podobnych sprawach.
W czerwcu samolot rejsowy do Bergamo odleciał z gdańskiego lotniska z przeszło dwugodzinnym opóźnieniem, ponieważ pokład i bagaże musiały zostać poddane ponownej kontroli. Wszystko przez to, że jeden z pasażerów wskazał ręką na idącą przed nim parę, mówiąc, że mają bombę w torbie.
W maju z kolei na tym samym lotnisku podróżny podczas odprawy twierdził, że materiały wybuchowe znajdują się w jego własnym bagażu. Później przyznał, że żartował i przeprosił strażników. Obaj panowie zostali ukarani mandatem i wycofani z rejsów.