Brawurową jazdą 42-letniej Polki Ewy P. żyją całe Niemcy. Kobietę skazano na dożywocie po tym, jak rozpędzonym autem wjechała w samochód, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Polka jechała po wiejskiej drodze z prędkością 180 kilometrów na godzinę, ścigając się z kolegą.
W niemieckim sądzie sprawa ciągnęła się ponad dwa lata i 24 lipca właśnie zapadł wyrok. Polka została skazana na dożywocie, a wypadek drogowy uznano za zabójstwo.
Jak podaje "Fakt", kobieta przebywa w żeńskim więzieniu w Zakładzie Karnym Vechta w środkowych Niemczech, gdzie trafiła przed kilkoma miesiącami, gdy postawiono jej zarzuty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa P. na stałe mieszkała w Polsce wraz z córkami i chorą matką. Czy po wyroku mogłaby wrócić do kraju i tu odbywać karę? Zdaniem mecenasa Piotra Kruszyńskiego na takie rozwiązanie mógłby przystać niemiecki sąd, najpierw jednak Ewa P. musiałaby złożyć dedykowany wniosek.
Mecenas w rozmowie z "Faktem" zauważa jednak, że tak surowy wyrok wynika z prawnych różnic pomiędzy Polską a Niemcami.
Nie ma u nas kary dożywocia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W Niemczech jednak uznano, że jest to zabójstwo w zamiarze ewentualnym i co do zasady polski sąd jest związany tym wyrokiem. Dlatego byłby to dość trudny przypadek do rozstrzygnięcia — zauważa Kruszyński na łamach "Faktu".
Wyrok w sprawie nie jest jeszcze prawomocny.