7 grudnia tuż po godz. 8:30 strażacy otrzymali zgłoszenie dot. pożaru domu w miejscowości Półwieś. Na miejsce zdarzenia niezwłocznie wysłanych zostało aż 12 zastępów straży pożarnej. Po przybyciu pod wskazany adres okazało się, że ogień objął cały drewniany dom jednorodzinny.
Sytuacja była niezwykle skomplikowana. Na szczęście przed przyjazdem straży pożarnej budynek opuściła osoba, która w nim mieszkała. Niestety, pomimo ogromnych starań strażaków domu nie udało się ugasić, w konsekwencji czego doszczętnie spłonął.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazało się, że dom należał do ks. Zbigniewa Gełdona oraz jego matki i siostry. Duchowny jest rozpoznawalną osobą w wielu rejonach Polski. Dziennikarz i wicedyrektor "Radia Głos" to również prezes zarządu fundacji "Na cały Głos". 7 grudnia w Półwsi rozegrał się dla niego ogromny dramat, po którym opublikował poruszający wpis na Facebooku.
Dalsze wyjaśnienia ksiądz Gełdon zamieścił w kolejnym poście. Napisał, że zabolał go hejt osób, które komentowały jego tragedię. Dom miał zostać budowany jako efekt ciężkiej pracy całej rodziny. Kapłan wyznał, że po pożarze został tylko kredyt na 30 lat. Oprócz słów duchowny zamieścił wideo, które nagrał na kilka tygodni przed pożarem. Budynek był położony w malowniczym miejscu.
Ciężko na to wszystko pracowaliśmy od lat razem jako rodzina. Dziś z tego pięknego domu z kredytem na 30 lat nie zostało nic. Więc proszę tylko o szacunek do prawdy miłości i poświęcenia dla dobra i świętości życia - napisał ksiądz Gełdon.
"Każdy był mile widziany"
Rodzina nie traci nadziei na odbudowę domu. Budynek był znany w całej okolicy, gdyż drzwi były tam otwarte dla każdego. Mieszkańcy odwiedzali go niejednokrotnie w ramach jego funkcjonowania jako dom kultury. Jak na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Siostra księdza rozpoczęła internetową zbiórkę w celu pozyskania funduszy na odbudowę. Przez zaledwie kilka dni udało się uzbierać ponad 37 tysięcy złotych z wymaganych 290 tysięcy.
To było miejsce, w którym każdy był mile widziany, a drzwi były zawsze szeroko otwarte. Dom był miejscem nie tylko spotkań rodzinnych, to przestrzeń, o której cieple stanowili przyjaciele i sąsiedzi - napisała założycielka zbiórki.
Poszkodowani mogą najprawdopodobniej liczyć na odszkodowanie. Wiadomo, że dom był ubezpieczony, jednak rzeczoznawca jeszcze nie oszacował strat.
Czytaj także: 300 zł więcej do pensji! Szef musi się zgodzić