Straż Graniczna na bieżąco informuje o nielegalnych próbach przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Tylko na przestrzeni ostatniego tygodnia funkcjonariusze łącznie poinformowali o około 500 próbach.
Czytaj więcej: Szturmują polską granice. Białorusin mówi, co będzie dalej
W tym momencie w tej tzw. martwej strefie pomiędzy polskim płotem a systemem, który jest pozostałością po radzieckich zasiekach, jest przez Białorusinów skumulowane około 200 osób. Są tam także kobiety, osoby nieletnie czy starsze. Nie mają dostępu do wody pitnej i żywności. Jest tam sporo osób w złym stanie. Tkwią tam od tygodnia, dwóch a niektórzy dłużej — mówi "Faktowi" Katarzyna Mazurkiewicz-Bylok, działaczka stowarzyszenia Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne.
Aktywistka zwraca uwagę na to, że tym osobom nie można udzielić żadnej pomocy humanitarnej, zostawić leków i żywności. - Mają tylko opcję kierunku do Polski. Ich możliwości to albo zginąć z głodu, albo zostać pobitym przez białoruskie służby. To sytuacja bardzo trudna - twierdzi Mazurkiewicz-Bylok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejna śmierć na granicy z Białorusią
Aktywistka zdradziła dziennikowi, że przed kilkoma dniami w okolicach Hajnówki (woj. podlaskie) znaleziono kolejne ciało 32-letniego Pakistańczyka. To rodzina ma zdecydować, gdzie będzie pochowany.
Czytaj więcej: Były telefony ws. Piotra Zelta. Jak zachowały się teatry?
Polityka "zero śmierci na granicy", o której mówił minister Maciej Duszczyk, nie ma miejsca. Nadal mamy zaginione osoby, nadal ludzie umierają. Po zmianie rządu niewiele się realnie zmieniło. Donald Tusk mówił o tym, że przymusowe wypychanie migrantów za granicę jest nielegalne, że powinno wszystko odbywać się tam na granicy humanitarnie. Natomiast wszystko wygląda tak, jak wyglądało. To wszystko jest bardzo dalekie od humanitarnego działania. Sposób działania polskich służb się nie zmienił — zaznacza Katarzyna Mazurkiewicz-Bylok.
Katarzyna Mazurkiewicz-Bylo zdradziła również, że aktywiści szukając osób zaginionych, natrafiają na ślady po uszkodzonych telefonów, znajdują resztki rzeczy należących do cudzoziemców. Osoby niosące pomoc czują się jednak rozczarowane postawą nowego rządu.