Choć Boże Narodzenie na całym świecie jest czasem radości i spokoju. Jednak w tym roku w Nigerii było inaczej. Grupa terrorystów, która od lat prześladuje mieszkańców północno-wschodniej części, znów zaatakowała.
Czytaj także: Jasnowidz Jackowski miał przerażającą wizję. Ujawnia, co się stanie w sylwestra i Nowy Rok 2021
Terroryści czekali do okresu bożonarodzeniowego. Celem ich działania jest "zaprzestanie rozprzestrzeniania się zachodniej kultury". Dotyczy to przede wszystkim religii, dlatego chrześcijańscy wyznawcy są grupą najbardziej narażoną na ataki.
Jak podaje BBC atak przeprowadzono w mieście Pemi. Bojownicy wjechali do miasta, w stanie Borno, na ciężarówkach i motocyklach, strzelając prosto w mieszkańców zmierzających w stronę kościoła
Czytaj także: Dramat Lecha Wałęsy. Były prezydent jest bankrutem. "Rozdałem i stanąłem z pustą kieszenią"
Według agencji AFP zginęło 11 osób. Dokładna liczba nie jest jednak znana, nie ofiary wciąż są znajdywane. Część przestraszonych mieszkańców miasta uciekła w popłochu w dzicz. Wciąż są poszukiwani.
Terroryści zabili siedem osób, spalili 10 domów i splądrowali zapasy żywności, które miały zostać rozdane mieszkańcom z okazji Bożego Narodzenia - powiedział przywódca milicji Abwaku Kabu dla BBC.
Napastnicy splądrowali też kościół, który następnie podpalili i uprowadzili księdza. Zabrali również z miasta środki medyczne i świąteczne zapasy, które miały zostać rozdysponowane między mieszkańców.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych trwający od dziesięcioleci konflikt Boko Haram zabił co najmniej 36 000 ludzi. Setki tysięcy ludzi zdecydowało się również na ucieczkę z kraju. Boko Haram przyznał się również do zabicia ponad 100 rolników w zeszły miesiącu i uprowadzenia 300 uczniów w stanie Katsina.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.