Ciężko chory na koronawirusa sekretarz ambasady RP w Delhi dotarł do Polski wraz z rodziną w niedzielę po godz. 13. Zorganizowanie szybkiego transportu z Indii wiązało się z kilkugodzinną, dramatyczną akcją rządu i linii lotniczych.
Urzędnik znajduje się w "bardzo poważnym" stanie. Zakażona została także jego ciężarna żona oraz jedno z czwórki dzieci. W związku z przepełnionymi szpitalami w Indiach oraz brakiem dostępności tlenu leczenie na miejscu nie było możliwe.
Po konsultacjach z lekarzami, z MSWiA i ministerstwem zdrowia, podjęto decyzję, żeby go przetransportować do Polski. Uznano, że jeżeli dojdzie do załamania, to niestety, ale nasz dyplomata umrze – powiedział jeden z urzędników zaangażowanych w operację w rozmowie z WP
Akcja ratunkowa polskiego dyplomaty
W akcji ratunkowej wzięło udział Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, które koordynowało działanie Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, Kancelarii Premiera i Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych oraz współpracowało z PLL LOT.
Dyplomata wraz z rodziną dotarł do Warszawy specjalnym samolotem typu Dreamliner. Na pokładzie znajdowało się szczęściu lekarzy. "Polski Urząd Lotnictwa Cywilnego musiał się porozumieć z indyjskim odpowiednikiem w sprawie kwalifikacji lotu, żeby na pokładzie samolotu był personel medyczny"– powiedział WP informator.
Cała akcja trwała 48 godzin. Po wylądowaniu urzędnik i jego rodzina trafili pod opiekę medyków.
Urzędnik przebywa obecnie w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym przy ul. Wolskiej w Warszawie, natomiast jego bliscy w CSK MSWiA - przekazał w rozmowie z TVN24 zastępca dyrektora ds. medycznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie dr Artur Zaczyński.
W Indiach aktualnie sytuacja pandemiczna jest najgorsza na świecie. W niedzielę w kraju został pobity światowy rekord nowych zakażeń w ciągu doby, który wyniósł 349 691. W ciągu ostatniej doby na terenie Indii odnotowano 2 767 zgonów związanych z koronawirusem.