Do strażników patrolujących ursynowskie ulice podszedł zaniepokojony przechodzeń. Wskazał im samochód, w którym śpi małe dziecko. Mimo wysokiej temperatury samochód był zamknięty, a szyby zasunięte.
Funkcjonariusze najpierw pukali w szybę i trzęśli samochodem, próbując obudzić dziewczynkę. Ta nie dawała jednak znaku życia, więc postanowili zadziałać zdecydowanie.
Jeden ze strażników wezwał pogotowie, podczas gdy drugi bezpiecznym dla dziecka sposobem wybił szybę w aucie i otworzył drzwi. Również to nie obudziło dwuletniej dziewczynki. Na szczęście dziecko oddychało.
Dziecko wraz z fotelikiem ustawiono w zacienionym i przewiewnym miejscu. Niedługo później na miejsce przyjechała karetka, która potwierdziła u dziewczynki objawy przegrzania. Po chwili temperatura jej ciała wróciła do normy, a dwulatka się obudziła.
Czytaj także:
Zostawianie dziecka w samochodzie
Dopiero wtedy na miejscu pojawiła się matka. Tłumaczyła, że chciała wrócić po chwili, jednak przedłużyła jej się wizyta w urzędzie. Jej zdaniem dziewczynka nie była zamknięta dłużej niż 20 minut. Nawet taki czas wystarczał jednak, aby stworzyć zagrożenie dla zdrowia.
Konsekwencje tego spóźnienia mogłyby być dużo poważniejsze, gdyby nie czujność przechodnia, błyskawiczna akcja strażników i fakt, że dzień nie był tak upalny jak poprzednie - podaje w komunikacie stołeczna straż miejska.
Niestety wciąż przypadki zostawiania w środku nagrzanego samochodu, bez dostępu do powietrza, śpiących dzieci, a także zwierząt, zdarzają się nagminnie. Dla każdego organizmu samochód pozostawiony na słońcu jest śmiertelną pułapką, działającą jak piekarnik - powietrze w środku może nagrzać się nawet do 80 stopni.
Strażnicy przypominają też, że za zostawianie ludzi i zwierząt w takim miejscu może grozić odpowiedzialność karna. Nie podają jednak, czy matkę dziewczynki spotkają jakieś konsekwencje.
Zobacz także: Łoś w warszawskim parku. Interweniował ekopatrol Straży Miejskiej