Z roku na rok liczba chrzczonych dzieci spada. Przykładowo: w 2019 roku liczba chrztów wynosiła 372,9 tys. Jest to duży spadek względem roku 2018, gdzie chrztów było nawet 3,5 proc. więcej - ok. 386,5 tys. Jeśli tendencja się utrzyma, a eksperci gdzieniegdzie twierdzą, że tak może być, a związane to jest z nastrojami społecznymi (pedofilskie skandale, publikacje filmowe dot. "grzechów" Kościoła itd.), to liczba chrztów w roku 2021 może oscylować wokół zaledwie 347 tys.
Warto spadek chrztów pokazać np. na podstawie diecezji gdańskiej. Rok 2018 - około 12 tys. chrztów. Rok 2019 to już około 11,2 tys.
Na spadek chrztów wpływ ma liczba urodzeń? Niekoniecznie
Wiele osób twierdzi, że sytuacja w KK nie jest zła, a statystyki, które zgromadzone zostały m.in. przez diecezje, czy wspomniane w pierwszym akapicie przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, to efekt m.in. spadku urodzeń.
Tymczasem spadek religijności widać także na podstawie sakramentów bierzmowania czy I Komunii Św. 2018 rok to 13 773 dzieci, które po raz pierwszy przyjęły Eucharystię. Rok później to już dramatyczny spadek o ponad 49 proc. - 6788.
Sakrament bierzmowania także pokazuje tę tendencję. Rok 2018 - 8728 bierzmowanych. Rok 2019 - o prawie 700 chętnych mniej.
Powody, dla których ludzie nadal chrzczą dzieci, także nie są dla Kościoła Katolickiego korzystne wizerunkowo
Choć sakramenty w KK wciąż cieszą się zainteresowaniem, to nie zawsze jest ono jednak uczciwe wobec intencji, jakie powinni mieć np. rodzice, którzy chrzczą dzieci, którym drogę wyboru powinna przyświecać wiara.
Nierzadko zdarza się, że rodzice, jak - pani Kasia z Elbląga - chrzczą dzieci, bo chcą, by "teściowa dała spokój". Powody innych zdają się być równie zdumiewające.
Ochrzciłam, bo matka męża przychodzi i ciągle płacze, że dziecko nie jest ochrzczone i "jak to tak?!". No to w końcu zrobiliśmy, jak chciała, szczególnie, że chcemy z nią dobrze żyć, bo może dziecku w przyszłości zapewnić pomoc finansową - tłumaczy swoją decyzją p. Kasia.
Ochrzciliśmy, bo tutaj, na naszym osiedlu [w woj. podkarpackim - przyp. red.], jest dużo osób, którzy chodzą do kościoła w niedzielę. My tego nie robimy. Jak sąsiedzi dowiedzieli się, że nie chodzimy do kościoła i w dodatku nie chrzcimy dzieci, to widać było, że chyba raz na zawsze przekreślili nas. Żeby chociaż trochę to załagodzić, ochrzciliśmy obydwoje i zaprosiliśmy zresztą tych sąsiadów na uroczystość - mówi p. Ula.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.