Mieszkańcy Nysy przez całą noc walczyli z czasem, starając się wzmocnić wał przeciwpowodziowy, który był kluczowy dla ochrony miasta przed żywiołem. We wtorek z samego rana radny Nysy Piotr Smoter zamieścił w mediach społecznościowych informację na temat sytuacji po nocnej interwencji.
Walka skończyła się o 4.25. Wojsko zostało wyczerpane. Mieszkańców proszę o wyrozumiałość, kiedy rano zobaczą pobojowisko. Ludzie to też żywioł - przekazał radny Piotr Smoter.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Około północy sytuacja w Nysie została wzmocniona dzięki dwóm wojskowym śmigłowcom Mi-17. Maszyny zrzuciły tzw. big bagi, czyli duże worki, w których może zmieścić się nawet tona materiału. Zrzuty miały na celu natychmiastowe wzmocnienie uszkodzonych fragmentów wału przeciwpowodziowego, co było niezbędne do zatrzymania wody i ochrony Nysy przed dalszymi zalaniami.
Piotr Smoter podkreślił, że "podmycie zostało załatane", co oznacza, że najpilniejsze zagrożenie zostało już usunięte. Informację tę radny przekazał o godzinie 5 rano.
2 tys. osób pomagało na wale w Nysie
Mieszkańcy Nysy pokazali ogromną jedność i solidarność, gdy w poniedziałek na profilu Miasto i Gmina Nysa w mediach społecznościowych pojawił się ważny komunikat. Zostało w nim ogłoszone, że o godzinie 20.30 rozpocznie się akcja wzmacniania wałów rzeki w rejonie mostu Kościuszki.
W obliczu tego ogłoszenia mieszkańcy mobilizowali wszelkie dostępne siły, aby skutecznie zabezpieczyć wał rzeki przed dalszymi zagrożeniami. Na apel władz odpowiedziało około dwóch tysięcy osób, które wspierały działania służb.
Radny zaznaczył, że sprzątanie porzuconych materiałów i sprzętu, które zostały pozostawione wzdłuż wału przez ochotników oraz wojsko, będzie wymagało dodatkowego wysiłku. Materiały te pozostały po operacjach wojskowych w rejonie jazu. Radny zapewnił, że z przyjemnością zajmie się tym zadaniem, gdy sytuacja na wale się uspokoi, a woda, emocje i błoto nieco opadną.