Czwartek był kolejnym dniem, w którym na ulice kenijskiej stolicy wyszły tłumy protestujących. Napiętą sytuację w Kenii relacjonują największe stacje na świecie, w tym CNN. To właśnie reporter tej stacji Larry Madowo zamieścił na portalu X nagranie zarejestrowane w Nairobi 8 sierpnia.
Kenijska policja zaatakowała mnie dzisiaj bezpośrednio. Zostałem trafiony odłamkiem po tym, jak funkcjonariusze celowali we mnie i mój zespół CNN co najmniej dwa razy podczas relacjonowania protestów w Nairobi — napisał reporter.
Na dołączonym do postu filmie widać, jak Modowo ubrany w kamizelkę kuloodporną z napisem "Press" i hełmem na głowie relacjonuje protesty. W pewnym momencie dziennikarz krzyknął i zakrył ramieniem twarz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aaa... to było skierowane bezpośrednio do mnie. Celuje bezpośrednio do mnie. Celuje bezpośrednio do mnie... aaa! Strzela bezpośrednio do mnie. Dlaczego do mnie strzelasz? On nadal strzela — słychać na nagraniu.
Protesty w Kenii. Dziennikarz CNN trafiony odłamkiem
Madowo w rozmowie z prezenterem CNN Jimem Acostom wskazywał, że policja była wyjątkowo agresywna wobec protestujących. Podkreślił, że policja szybko rozpędza wszelkie zgromadzenia, używając do tego granatów hukowych, gazu łzawiącego, a także oddając strzały w powietrze. Dodał, że w pewnym monecie przed nim i jego ekipą zatrzymała się ciężarówka z funkcjonariuszami.
Potem co najmniej dwa razy wycelowała bezpośrednio we mnie, choć byłem wyraźnie oznaczony jako dziennikarz. CNN skontaktowało się z policją, aby ustalić, dlaczego zostaliśmy zaatakowani. Inni dziennikarze również skarżyli się, że zostali dzisiaj zaatakowani, chociaż prawo do protestu jest zagwarantowane w kenijskiej konstytucji, a wolność mediów jest również zagwarantowana w kenijskim prawie — powiedział korespondent CNN.
Protesty trwają w Kenii od czerwca
Masowe protesty w Kenii wybuchły w czerwcu bieżącego roku. Wywołały je prace nad ustawą podnoszącą podatki. Manifestujący wzywali kenijskich parlamentarzystów do głosowania przeciwko kontrowersyjnemu projektowi ustawy budżetowej. Ci pozostali głusi na te apele.
25 czerwca tłum protestujących wdarł się do parlamentu po tym, jak parlamentarzyści przegłosowali ustawę. Funkcjonariusze starali się rozproszyć tłum przy pomocy gazu łzawiącego i armatek wodnych, w końcu otworzyli do manifestujących ogień.
Od początku protestów życie straciło co najmniej 50 osób. Protesty nie ustają, choć prezydent nie podpisał ustawy podnoszącej podatki. Nastrojów społecznych w stolicy nie uspokoiły także odwołanie ministrów i powołanie nowego gabinetu, w którym zasiedli także politycy opozycji. Część manifestantów domaga się ustąpienia prezydenta Ruto ze stanowiska.