Norweski premier Jonas Gahr Store powiedział, że za loty dronów nad jego krajem odpowiadają "obce służby wywiadowcze". W ciągu minionych miesięcy doszło do kilku takich zdarzeń. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Norwegia zakazała Rosjanom lotów samolotami i dronami nad swoim terytorium.
W nocy z wtorku na środę zamknięte zostało lotnisko w Bergen na południowym zachodzie kraju. To obiekt cywilny, ale znajduje się w pobliżu bazy norweskiej marynarki wojennej. W poniedziałek zaś policja zatrzymała Rosjanina, który dokonywał lotów dronem nad archipelagiem Svalbard.
Zatrzymany to nie byle kto. W ręce policji trafił Andriej Jakunin, syn Władimira Jakunina, byłego dyrektora RŻD, czyli rosyjskiego państwowego giganta kolejowego. Jakunin-senior jest bliskim przyjacielem rosyjskiego prezydenta. Obaj mają domy na tym samym osiedlu w prestiżowej lokalizacji na obrzeżach Moskwy, lubią się nawzajem i darzą szacunkiem.
Młody Jakunin trafił na dwa tygodnie do aresztu. Przeszukano jego mieszkanie, skonfiskowano drony i inną należącą do niego elektronikę. Anja Mikkelsen z norweskiej policji przekazała mediom, że zatrzymany ma obywatelstwo brytyjskie i rosyjskie. Przyznał się do stawianych mu zarzutów. Znalazł się w gronie siedmiu obywateli Rosji zatrzymanych w ciągu ostatnich kilku dni.
Premier Store nazwał "niedopuszczalnymi" loty dronów nad norweskimi lotniskami i innymi obiektami infrastruktury krytycznej. Jasno zaznaczył też, że chodzi o działania obcych wywiadów. Skandynawia i tereny podbiegunowe coraz bardziej narażone są na rosyjskie działania wywiadowcze. A na Svalbardzie Rosjanie mają swoje osiedle.
Nie ma tam baz wojskowych ani instalacji, więc trochę nie rozumiem, co Rosjanie mieliby szpiegować akurat na Svalbardzie. Ale teren Skandynawii jest oczywiście bardzo ważny. Wiodą tam szlaki handlowe na Atlantyk i Ocean Lodowaty. A pamiętać należy, że to w Oceanie Lodowatym znajduje się tzw. bastion – miejsce ześrodkowania i oczekiwania rosyjskiej floty podwodnej, z którego mogłaby w razie potrzeby zaatakować USA - wyjaśnia w rozmowie z o2.pl Vincent Severski, były oficer wywiadu i pisarz.
Dlatego też, jak tłumaczy Severski, na północnym Atlantyku znajduje się łańcuch podmorskich hydrofonów (mikrofonów wodnych). Służą one nadzorowaniu, co i jak często robią Rosjanie na tym obszarze. NATO ma możliwości pilnowania tego regionu, a obszar dalekiej północy jest dla Rosjan bardzo istotny.
Rosjanie dokonują tam przeróżnych działań: prowokacji, maskirowek, działań osłonowych. Ale także zwykłego, otwartego szpiegostwa. Zresztą zawsze dużo się tam działo, a obecnie - kiedy Finlandia i Szwecja są na ostatniej prostej do NATO - ta aktywność rosyjska jest wzmożona. I słusznie Norwegowie podnoszą alarm i uświadamiają o zagrożeniu zarówno swoje społeczeństwo, jak i społeczność międzynarodową - mówi dalej były polski szpieg.
W styczniu nad szwedzkimi elektrowniami atomowymi też zostały zaobserwowane niezidentyfikowane drony. W związku z incydentem śledztwo wszczęła nie tylko szwedzka policja, ale również kontrwywiad - SAPO. Niedługo przed rosyjską inwazją na Ukrainę na Bałtyku w pobliżu wyspy Bornholm zaobserwowano okręty rosyjskiej marynarki wojennej, a Szwedzi postawili w stan gotowości siły szybkiego reagowania.
Pod koniec września doszło do kilku innych niepokojących zdarzeń na Morzu Bałtyckim. Niewyjaśnione do dziś eksplozje uszkodziły oba gazociągi Nord Stream, a w październiku Bornholm w wyniku awarii został odcięty od energii elektrycznej. Poziom napięcia w regionie systematycznie wzrasta od lutego. To wojna w Ukrainie była zresztą powodem decyzji rządów Szwecji i Finlandii o przystąpieniu do NATO.
Rosjanie zaś dużo inwestują na należących do nich terenach podbiegunowych. Od kilku lat budują swoje wojskowe siły polarne, a na Syberii i dalekiej północy czynią duże inwestycje w infrastrukturę wydobywczą ropy i gazu.