Omdlenia, krzyki, histeryczny śmiech, płacz czy wyzwiska. Taki obraz pasuje bardziej do szpitala psychiatrycznego, niż do kościoła. Jednak takie sceny to coraz częstszy widok. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ks. prof. Kobyliński przyznaje, że "szamańskie egzorcyzmy i modlitwy uwolnienia są praktykowane przez część katolików w całej Polsce".
Jedną z osób oferujących kontrowersyjne "uzdrowienia" był o. Paweł M z Wrocławia. Przypisywano mu wielką moc sprawczą w kwestii egzorcyzmów czy zwoływania nowych wiernych do Kościoła. Wszystko za sprawą tzw. psychomanipulacji. Okazało się, że o. Paweł M. dopuszczał się również rytualnych gwałtów. Wierzył, że jego penis ma moc uzdrowienia, kazał nazywać się królem.
Ks. prof. Kobyliński zauważa, że synkretyczne formy religijności i psychomanipulacja to prawdziwe zagrożenie dla zdrowia. Praktyki te wywierają mocny wpływ nie tylko na psychikę, ale i organizm. W rozmowie z "GW" duchowny zauważył też, że ofiarami tych rytuałów często są również dzieci.
Czytaj także: Drzewo runęło na 12-latkę. Nie żyje
W styczniu 2020 r. kilkadziesiąt dzieci wyjechało na rekolekcje do Koszarawy, by przygotować się do bierzmowania. Wprowadzono je w stan hipnozy, one tam mdlały, drżały, wymiotowały. Wróciły w tak złym stanie psychicznym, że zaniepokojeni rodzice poinformowali prokuraturę - przypomina ksiądz.
Skoro pojawia się zagrożenie zdrowia, a dochodzi nawet do nadużyć seksualnych i przemocy, to dlaczego Kościół pozwala, by takie działania miały miejsce? Ks. Kobyliński zauważa, że dzięki temu pojawia się więcej wiernych. To zdecydowanie działa na korzyść Kościoła.
Polscy biskupi patrzą więc na sukces, władze i pieniądze, które mogą mieć dzięki tym praktykom. A każdy, kto próbuje stawiać pytania, zaraz jest oskarżany, że chce zniszczyć Kościół - mówi duchowny.
Trzeba natychmiast zakazać w polskim Kościele egzorcyzmów, modlitw uwolnienia i spoczynku w duchu wobec nieletnich. Jedna spowiedź, w czasie której wmówi się opętanie, może zmarnować życie człowieka - podsumowuje ks. prof. Kobyliński.