O nietypowym zgłoszeniu poinformował portal Gdynia.pl. W niedzielę (16.07) strażnicy miejscy dostali informację o tym, że w gdyńskim lesie przy ul. Żeglarzy 3 znajduje się kartonowe pudło. W środku jest wąż, który się nie rusza.
Municypalni natychmiast udali się na miejsce. Już na pierwszy rzut oka widać było, że zwierzę jest martwe.
Zwierzę od jakiegoś czasu było martwe. Jego ciało, nie nosiło żadnych wyraźnych śladów obrażeń. Przechodnie mogli je zauważyć, bo częściowo wystawało z owiniętego taśmą pudełka. Wyglądało to trochę tak, jakby zwierzę próbowało wydostać się z kartonu - przekazał Leonard Wawrzyniak, rzecznik gdyńskiej Straży Miejskiej.
Znaleziony okaz był naprawdę okazały. To boa dusiciel, którego długość osiągnęła ponad 2 metry. Ciało zwierzęcia przywieziono do siedziby straży miejskiej na oględziny.
Co ważne, choć wąż może budzić ogromny strach, to nie jest on zagrożeniem dla człowieka. Nie jest on jadowity. Atakuje głównie małe ssaki, które dusi (stąd nazwa) i zjada. Jest gatunkiem zagrożonym wyginięciem, stąd na pewno sprawa nie pozostanie bez konsekwencji.
Właściciel musi liczyć się z dużymi problemami
W rozmowie z portalem trojmiasto.wyborcza.pl Leonard Wawrzyniak wskazuje, że właściciel miał obowiązek rejestracji zagrożonego gatunku węża.
Będziemy badać sytuację. Ponadto czynności wyjaśniające prowadzi również policja. Nie można zakopać jego ciała czy pozostawić w lesie. Należy zgłosić zgon zwierzęcia i je zutylizować - mówi rzecznik trójmiejskich municypalnych.
Co grozi właścicielowi węża, którego poszukiwania nadal trwają?
Za pozostawienie martwego węża kara jest taka sama jak za pozostawienie martwego psa - to 500 złotych. Jeżeli właściciel pozostawił żywe zwierzę, które zdechło w kartonie, to jest to przestępstwo. Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat trzech - dodaje Wawrzyniak.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.