Kilka dni temu hitem internetu stało się pewne wideo z Katowic, które podważyło ekologiczność elektrycznych pojazdów w Polsce. Ukazuje ono "w 100 proc. elektryczny" autobus miejski linii 297 ZTM, który zostawia za sobą wyraźną smugę czarnego dymu.
Słowacy śmieją się z Polski
Zjawisko wydaje się na tyle kuriozalne, że dotarło już nawet poza granice naszego kraju i stało się powodem do wyśmiewania polskiego podejścia do ekologii. Popularny na Instagramie profil "Make Life Harder" udostępnił post ze słowackiej strony "Elektromobilita", która naigrawa się z Polaków.
Ekologia w Polsce: nakręcili w 100 proc. elektryczny autobus, z którego buchał czarny dym - Słowacy napisali pod zdjęciem kontrowersyjnego pojazdu.
Czytaj także: Jaka jest najlepsza firma fotowoltaiczna w Polsce?
Dymiący elektryczny autobus
Jak to możliwe, że pojazd zasilany energią elektryczną dymi? Okazuje się, że nie jest to wcale tak dziwne, jak może się wydawać, wystarczy jedynie nieco zgłębić temat.
Jak zauważył portal spidersweb.pl, nawet "elektryki" mogą posiadać na swoim pokładzie silnik diesla i zbiornik z olejem napędowym. Wskazuje na to m.in. specyfikacja zamówienia na dostawę autobusów elektrycznych MZA Sp. z o.o. w Warszawie z 2019, przytoczona dla przykładu przez portal.
Czytaj także: Nikt w to nie wierzy. Wybudowali dom za 6 tys. zł
Wynika z niej, że pojazdy "posiadają agregat grzewczy zasilany ON". Olej napędowy jest zatem wykorzystywany do ogrzewania autobusu w miesiącach zimowych, z tego też powodu wytwarza dym.
Zużycie energii na utrzymanie komfortu termicznego w autobusie elektrycznym jest ok. 3-4 razy wyższe niż w standardowym - autobus elektryczny nie korzysta z ciepła odpadowego do ogrzewania - napisano w specyfikacji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.